Choć od wydania trzech płyt, o których poniżej, minęło już trochę czasu, pokazuję je państwu razem.
A to dlatego, że trafiły do mnie „w pakiecie”, przywiezione przez Tomka Hatylaka, dziennikarza Radia 357. Wręczył mi je mówiąc: „warto”. A skoro tak – proszę bardzo. W skład tej trójki wchodzą płyty Krzysztofa Majrzaka pt. „432 Hz”, Pawła Tomaszewskiego „Coincidence” oraz Grzegorz Tarwid Trio „Flowers”.
tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”
KRZYSZTOF MAJRZAK „432 Hz”, PAWEŁ TOMASZEWSKI „Coincidence”, GRZEGORZ TARWID TRIO „Flowers”
Wydawca: Soliton SL 1261DD, Filharmonia Szczecińska FS 0252022, Clean Feed CF639CD
Format: Compact Disc
Premiera: 2022, 2023
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA
→ www.SOLITON.pl
→ FILHARMONIA.SZCZECIN.pl
→ CLEANFEED-RECORDS.com
▌ Krzysztof Majrzak 432 Hz
Tytuł płyty jest znaczący – Krzysztof Majrzak, podobnie jak Adam Czerwiński i wielu innych muzyków uważa, że naturalny strój 432 Hz jest „częstotliwością doskonałą”. Nie wszyscy się z tym zgadzają, ale…
Wydawca, firma Soliton pisze:
W roku 1953 Międzynarodowa Organizacja Normalizacyjna zarekomendowała by standardową częstotliwością stroju instrumentów było 440 Hz. Wielu muzyków – w tym Krzysztof Majchrzak, a także np. Leszek Możdzer uważają, że strój w częstotliwości 432 Hz jest bardziej naturalny i na dodatek niezwykle pozytywnie oddziałuje na czakram serca. Wprowadza ciało – zarówno grającego, jak i słuchacza – w pozytywne wibracje.
Nowa płyta Krzysztofa Majchrzaka nagrana jest w częstotliwości 432 Hz. Jest to płyta solowa, nie znaczy to jednak – jak mówi wydawca – że słuchacz ma do czynienia tylko z pojedynczą linią gitary basowej. Słyszymy „bogatą paletę barw i dźwięków które wydobywa ze swoich instrumentów, przy pomocy bogatej elektroniki”.
˻ PROGRAM ˺ 62 Modelo para armar, Afap, Loquere Harmonious, Près de la Lune, Lahti, Inter Thumbnail Temple, Sahara rain, Marsjańskie gitary/Urban noise, 417 » Czas trwania: 46:29
Krzysztof Majchrzak jest basistą. Studiował kontrabas klasyczny, ale jako środek wypowiedzi artystycznej wybrał bas elektryczny i gitarę. Kompozycję studiował w Conservatoire National Supérieur de Musique de Paris. W latach 80 wyemigrował do Francji. Współtworzył formację Tie Break. Jego biografie mówią, że międzynarodową renomę zdobył, grając z muzykami światowej czołówki jazzu i muzyki improwizowanej. Wśród nich znaleźli się m.in. Grant Calvin Weston, Pete Drungle, Warren Benbow, Philippe Pipon Garcia, Rick Hollander, Tom Bergeron, Keller Cocker, Walter Lang. Nagrywał płyty w Polsce, Francji i Stanach Zjednoczonych. Od lat zajmuje czołowe miejsca w rankingach magazynu „Jazz Forum” jako basista, kompozytor oraz Muzyk Roku.
Krzysztof Majchrzak to artysta improwizujący. Jak czytamy, „swój własny, niekonwencjonalny system muzyczny” stworzył w oparciu o Thesaurus Of Scales And Melodic Patterns Nicolasa Slonimsky’ego, oraz przez rozwinięcie koncepcji harmolodycznej Ornette’a Colemana. Bazuje ona na założeniu, że harmonia, melodia, rytm i puls są równie ważne. I dalej:
Zamiast ograniczać frazy muzyczne do podstawowej harmonii i tempa melodii, harmolodyczna ekspresja pozwala wykonawcy na grę bez ograniczeń. Jako kompozytor stosuje idee kompozycji intuicyjnej. W utworach stosuje techniki sonorystyczne, polegające na takim kształtowaniu muzycznego przebiegu aby nadrzędna role pełniły jakości brzmieniowe.
Dodajmy, że jego muzyczny świat sytuuje się na styku różnych kultur muzycznych, od muzyki współczesnej, poprzez muzykę eksperymentalną, etniczną, harmolodic, rock progresywny do open Fusion.
▌ Dźwięk
Rozpoczynający płytę gong (dzwon?) w pewien sposób zapowiada to, co za chwilę usłyszymy. A będzie to głęboki, nisko ustawiony dźwięk. Zarówno bas, jak i gitara, zostały zatopione w dość długim pogłosie. Są przy tym czytelne i wyraźne. Pokazany na osi, oddalony od nas bas, jest dość suchy i nie epatuje wypełnieniem. Wchodzące w utworze ˻ 2 ˺ Afap blachy perkusji „podnoszą” brzmienie całości, ale nisko ustawiony dźwięk syntezatora utrzymuje go dość nisko.
Bo to taka właśnie płyta – ciemna, niska, gęsta. Została nagrana bardzo fajnie, bo z wyczuciem. Są tu i ładne barwy, i głębia, i wysoka dynamika. Klarowność basu jest ponadprzeciętna. Chodziło, jak mi się wydaje, aby technika gry Majrzaka nie roztopiła się w przedłużanych pogłosach. To też bardzo „szerokie” granie, zarówno jeśli chodzi o stereoskopową scenę dźwiękową, jak i głębię dźwięku.
Po dwóch pierwszych utworach z długimi pogłosami, ˻ 3 ˺ Loquere Harmonious przynosi zmianę perspektywy. Jest ona mocna i wyraźnie słychać, że muzykowi chodziło o zaakcentowanie tej zmiany, o swego rodzaju „szok poznawczy”. Teraz dźwięk jest blisko, na wyciągnięcie ręki, a perkusja brzmi jak automat perkusyjny z lat 80., czyli sucho, szybko i płasko dynamicznie. Po czym w ˻ 4 ˺ Près de la Lune wracamy do długich pogłosów, do gitary przepuszczonej przez efekty gitarowe, z dodatkowo przedłużonej pogłosem. I znowu, w ˻ 5 ˺ Lahti mamy do czynienia z inną estetyką, brudną, jakby z niewielkiego klubu gdzieś na obrzeżach miasta, gdzie wpada się, kiedy chcemy się odstresować, ale w aktywny sposób.
Bo to taka właśnie płyta, oparta na kontrastach, zmieniająca się z utworu na utwór. Jest bardzo ładnie zrealizowana, choć bez specjalnej rozdzielczości. To dość typowe dla współczesnych nagrań w DAW-ie. Nie mam z tym jednak problemu, bo barwowo, dynamicznie i koncepcyjnie to doskonały przykład na to, w którą stronę może pójść współczesny jazz.
» Jakość dźwięku: 8/10
»●«
▌ Paweł Tomaszewski Coincidence
Portal Culture o Piotrze Tomaszewskim pisze:
Pianista, aranżer, muzyk sesyjny. Lider zespołu Tomaszewski Trio, w którym gra razem z Andrzejem Święsem (kontrabas) i Pawłem Dobrowolskim (perkusja). Jeden z najmłodszych polskich improwizatorów.
→ CULTURE.pl , dostęp: 30.01.2024.
Jest dyplomowanym pianistą oraz kompozytorem i aranżerem, absolwentem Wydziału Kompozycji, Interpretacji, Edukacji i Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach. Jak czytamy, jeszcze podczas studiów założył swój pierwszy zespół – Tomaszewski Trio, który w następnych latach został uhonorowany nagrodami na największych festiwalach i konkursach w Polsce. Pierwszą płytę, Actual Proof, nagrał dzięki udziałowi w Bielskiej Zadymce Jazzowej umożliwił zespołowi nagranie płyty. W 2006 roku została ona dołączona do czasopisma „Jazz Forum”.
Grał z Jarosławem Śmietaną i występował z takimi artystami, jak: Nigel Kennedy, Larry Coryell, Z-Star, Karen Edwards, Bill Neal, Wojciech Karolak, Hanna Banaszak, Ryszard Rynkowski, Jorgos Skolias, Krzesimir Dębski, Wiesław Pieregorólka i inni.
W sezonie artystycznym 2021/2022 został artystą-rezydentem Filharmonii w Szczecinie. Najnowsze wydawnictwo to jeden z jego specjalnych projektów. Płyta Coincidence zawiera dwa utwory skomponowane na specjalne zamówienie tej filharmonii.
˻ PROGRAM ˺ I. THREE CROWNS: Part 1 – The Opening, Part 2 – The Rise; II. COINCIDENCE: Part 1 – Prologue, Part 2 – Incidence, Part 3 – Love Unconditional, Part 4 – Anxiety, Part 5 – Confluence Of The Minds, Part 6 – Apart, Part 7 – Finale (The Consequence)
Wydawca pisze:
Pierwszy utwór pt. Three Crowns to suita na orkiestrę symfoniczną, sekstet jazzowy oraz głos solowy. Inspiracją do powstania kompozycji była legenda o św. Kindze, która uciekając przed Tatarami zrzuciła swą książęcą koronę, a w tym miejscu wyrosły skalne szczyty, które powstrzymały najeźdźców. Dla upamiętnienia tego faktu otrzymały one nazwę Trzy Korony. (…)
Temat przewodni drugiego utworu – suity jazzowej Przypadek zaczerpnięty został z muzyki Wojciecha Kilara do filmu Krzysztofa Kieślowskiego o tym samym tytule. Suita swoją światową premierę miała w Filharmonii w Szczecinie dokładnie w 40. rocznicę wybuchu stanu wojennego. Utwór jest hołdem oddanym polskiej produkcji filmowej, a motywem przewodnim kompozycji jest fragment muzyki z niego.
Do udziału w projekcie zaproszeni zostali znani i poważani muzycy sceny jazzowej: Mark Lettieri – gitara elektryczna, Bernard Maseli – marimba, Wojciech Myrczek – wokal, Jerzy Małek – trąbka, Marek Podkowa – saksofon, Andrzej Święs – kontrabas, Marcin Jahr – perkusja, którym towarzyszy Orkiestra Symfoniczna Filharmonii w Szczecinie pod dyrekcją Szymona Bywalca.
▌ Dźwięk
Od pierwszej sekundy płyty Coincidence miałem wrażenie, że jestem świadkiem nagrywania muzyki do filmu. Świadkiem, bo brzmiała ona tak, jakby się właśnie rodziła jakby dopiero teraz, przez moje kolumny się formowała. Muzyki filmowej, ponieważ Paweł Tomaszewski ma tego typu właśnie, obrazową wyobraźnię muzyczną.
Dźwięk jego płyty jest przyjemnie poukładany, spójny i klarowny. Słychać niskie zejścia gitary basowej i to ona, inaczej niż kontrabasy w nagraniach orkiestry, nadaje całości mocny „grunt”. Orkiestra jest nieco lżejsza i bardziej „pastelowa. Podobnie zresztą, jak fortepian, otwierający utwór ˻ 2 ˺ Three Crowns. Part 2 – The Rise. Ma on długi pogłos i wybrzmiewa powoli, dostojnie. Wokal Wojciecha Myrczka jest wyjątkowo smakowity, bo głęboki i gładki. Ma też dobre wypełnienie, o co w tak złożonym formalnie i dźwiękowo zestawie instrumentów trudno.
Również i smyczki są gładkie, płynne. Nie ma w nich za wiele „body”, to nie są nagrania Dekki z lat 50. i 60. XX wieku. Przekaz nie jest po prostu tak rozdzielczy, jak wówczas. Tutaj postawiono na to, co wszystko łączy, To dlatego zarówno mocne wejścia, jak i delikatne pizzicato w ˻ 3 ˺ Coincidence. Part 1 – Prologue, za każdym razem było to spójne, było gęste, było – po prostu – ładne.
Fortepian nagrany jest blisko ustawionymi mikrofonami i w jego dźwięku słychać różnego rodzaju dźwięki pozamuzyczne – dobrze, że realizator ich nie wyciął i nie wysterylizował brzmienia tego instrumentu. Dodaje mu to wiarygodności. Podobnie, jak akustyka wnętrza, co jakiś czas słyszana we flugehornie (?) z ˻ 5 ˺ Coincidence. Part 3 – Love Unconditional. Kiedy muzyk delikatnie zmienia oś w której gra, obok efektu z urządzenia pogłosowego słychać też odbicia od ścian.
Coincidence to także przykład na bardzo dobre połączenie dużej orkiestry symfonicznej i instrumentów znanych z imaginarium rockowego. Żadna z tych dwóch połówek nie dominuje nad drugą, ale też nie jest mdła. Bardzo, bardzo dobry album.
» Jakość dźwięku: 8/10
»●«
▌ Grzegorz Tarwid Trio Flowers
Grzegorz Tarwid (ur. 1994) jest pianistą i kompozytorem, absolwentem Państwowej Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Wraszawie. Studiował pod okiem Wojciecha Kamińskiego, weterana jazzu tradycyjnego, następnie Andrzeja Jagodzińskiego i Michała Tokaja. Po przeniesieniu się na studia do Kopenhagi zainspirował się, jak czytamy na jego stronie internetowej, duńską szkołą free: Jacobem Anderskovem czy Carstenem Dahlem.
˻ PROGRAM ˺ Baiao B, Oberek, Barok i Barcelona, The Wedding, Kitchen Madchen, Sleep
Muzyk eksperymentuje ze składem, gra z różnymi wykonawcami, sam również nagrywa. Porusza się przy tym w różnych idiomach:
Płytę Ay (co po azersku znaczy „księżycowy”) Tarwid nagrał w swoim domu, w którym stworzył eksperymentalne studio nagraniowe. Eksperymentalne, bo sam proces nagrywania pod względem technicznym był raczej poszukiwaniem niż podążaniem wcześniej wytyczoną ścieżką. W ten specyficzny, intencjonalnie „niedoskonały” klimat świetnie wpisał się Albert Karch (z którym Tarwid zna się chociażby z zespołu Sundial), który zajął się finalną obróbka dźwięku.
⸜ JĘDRZEJ JANICKI, Grzegorz Tarwid – Ay, → JAZZPRESS.pl, 16 lipca 2021, dostęp: 26.01.2024.
Flowers to jego debiut w katalogu portugalskiej, prestiżowej wytwórni jazzowej Clean Feed Records. W składzie tria odnajdziemy znane nazwiska. Z kontrabasistą Maxem Muchą gra lider w oktetcie Marka Pospieszalskiego (także wydającego w Clean Feed Records). Perkusistę Alberta Karcha zna z kolei chociażby z długoletniej współpracy w Sundial Trio, czy też produkcji swoich wcześniejszych, solowych wydawnictw. Flowers to sześć utworów, ale rozbudowanych czasowo, przez co całość trwa niemal godzinę. Jak czytamy w notce od wydawcy, debiut w Clean Feed jest „swoistym powrotem do głównego nurtu jazzu”. Ma to być nowoczesna emanacja fortepianowego tria w „zdecydowanie klasycznym wydaniu”.
W wywiadzie dla radiowej Dwójki Grzegorz Tarwid o swojej nowej płycie mówił:
Ja byłem liderem, jeśli chodzi o warstwę kompozycyjną, a Albert Karch pomógł przy realizacji tego nagrania. To on zainspirował mnie do decyzji, żeby nagrywać to u Piotra Zabrodzkiego na Pasterskiej. To studio jest o tyle ciekawe, że Piotrek, pianista, jest też od wielu lat kolekcjonerem starego sprzętu nagraniowego i nagrywaliśmy tę płytę na magnetofonie szpulowym. Dlatego ona brzmi tak niesamowicie.
⸜ ROCH SICIŃSKI, Grzegorz Tarwid: „Flowers” nagrywaliśmy na magnetofonie szpulowym, „Poranek Dwójki”, → www.POLSKIERADIO.pl, dostęp: 26.10.2024.
Płyta została nagrana 1 i 2 października 2022 roku przez PIOTRA ZABRODZKIEGO w jego studiu mieszczącym się przy ulicy Pasterska 7 w Warszawie.
Urodzony w 1982 roku Piotr Zabrodzki jest niezwykle ciekawą osobą. Używający pseudonimu Mista Pita, jest wokalistą, kompozytorem, multiinstrumentalistą i producentem muzycznym. Jego studio jest niesamowitym miejscem, w którym znajdziemy mnóstwo fantastycznego sprzętu vintage, w tym magnetofony analogowe, stereofoniczne i wielościeżkowe. I to na nich powstał ten materiał, przy udziale starych mikrofonów. Proszę rzucić okiem na jego konto na → INSTAGRAMIE.
Miks wykonali Zabrodzki i ALBERT KARCH. Masteringiem zajął się z kolei nasz dobry znajomy, MARCIN BOCIŃSKI, który dopiero co był przez nas przywoływany w kontekście płyty Aquavoice Waves (więcej → TUTAJ). Producentem płyty był Pedro Costa.
▌ Dźwięk
Płyta Flowers Grzegorz Tarwid Trio ma znacząco odmienną barwę od większości współczesnych nagrań. Jeśli miałbym ją scharakteryzować w dwóch słowach, to byłoby to: „średnica” i „nasycenie”. Jeślibym nie wiedział, że w trakcie procesu rejestracji sięgnięto po taśmę, to zapewne tak bym ten dźwięk określi. To nei jest tak, że brzmienie nagrań analogowych jest zgaszone. Jest często wręcz jazgotliwe. Ale tutaj oprócz taśmy w torze musiały się znaleźć vintage’owe urządzenia lampowe, słychać to od razu.
A to dlatego, że jej brzmienie też jest właśnie takie – vintage’owe. Energia dźwięku skupia się na środku pasma i to na jego niższej części. Wyższe tony są wyraźnie ocieplone i zgaszone. Co ciekawe, współczesne nagrania jazzowe, dokonane w komputerach i tam też często miksowane, brzmią wyraźniej, bardziej selektywnie. Ale to takie brzmienie, jak tutaj wydaje się bardziej właściwe, mniej wypreparowane.
Instrumenty nie mają jakiegoś dużego body, są pokazane raczej w głąb sceny, a ta jest dość wąska. Jak gdyby muzycy grali wspólnie w niewielkim pomieszczeniu, a główny dźwięk był „zebrany” mikrofonami ambientowymi, czyli „słyszącymi” całą salę. Powiedziałbym wręcz, że nie słychać tu żadnych sztucznych pogłosów, a krótkie, tłumione echo to pogłos samej sali nagraniowej.
To odświeżająca odmiana po perfekcyjnie technicznych, ale zupełnie martwych muzycznie propozycjach końca XX i początku XXI wieku. Ciekawa muzyka, nieprzekombinowana, a jednak nie wtórna – to również ważne. Polecam!
» Jakość dźwięku: 9/10
»●«
» JAK SŁUCHALIŚMY Odsłuch został przeprowadzony w systemie referencyjnym „High Fidelity”. Płyty odtwarzane były na odtwarzaczu SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition. Następnie sygnał przesyłany był do lampowego przedwzmacniacza liniowego Ayon Audio Spheris III i wreszcie do wzmacniacza mocy Soulution 710 oraz kolumn Harbeth M40.1. Okablowanie – Crystal Cable Absolute Dream, Siltech Triple Crown, z zasilaniem Siltech, Acoustic Revive i Acrolink.
tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”
→ www.SOLITON.pl
→ FILHARMONIA.SZCZECIN.pl
→ CLEANFEED-RECORDS.com
«●»