Aquavoice „Waves”. Recenzja

Gorliczanin, TADEUSZ ŁUCZEJKO, znany jest z dwóch swoich pasji: malarstwa i muzyki.

Pierwsza z nich widoczna jest co roku na plakatach Międzynarodowych Prezentacji Multimedialnych „Ambient Festival”, które odbywają się w Gorlicach, ale i z okładek powieści SF, ukazujących się w latach 90., a przede wszystkim z autorskich wystaw. Druga znalazła wyraz w projekcie Aquavoice. Właśnie ukazała się jego najnowsza płyta zatytułowana „Waves”. To pozycja z logo „High Fidelity”, a więc pod naszym patronatem.

tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia Aquavoice | „High Fidelity”

AQUAVOICE „Waves”

Wydawca: Requiem Records 236 | 2023
Format: Compact Disc, Master CD-R
Premiera: 15 sierpnia 2023
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA

Jakość dźwięku: 8-9/10

REQUIEMRECORDS.com

Z Tadeuszem Łuczejko spotykamy się od lat (więcej → TUTAJ). Widujemy się w różnych okolicznościach przyrody  z różnych powodów. Jest możliwe, że wkrótce będziemy mogli się spotykać jeszcze częściej. Wraz bowiem z informacją o swojej nowej płycie, a właściwie, że jest już „na wolności”, muzyk przekazał mi również, że przeprowadza się do Krakowa. To duży news i ciekawy jestem, jakie będą dalsze losy festiwalu Ambient, którego organizatorem, duszą i sprężyną był właśnie Tadek.

Przyjdzie czas i na to. Tu i teraz mamy w ręku jego najnowszy krążek. Jak mówi, jest to, tak naprawdę, pierwsza część dwupłytowego wydawnictwa, tak je przynajmniej traktuje. Co ciekawe, Waves wydało wydawnictwo Requiem Records, a jego kontynuacja ukaże się w ramach Audio Cave. Spytany przeze mnie o powody tej decyzji powiedział, że nie ma w tym żadnego mistycznego pierwiastka, a po prostu chęć zachowania się fair w stosunku do swoich obydwu przyjaciół – materiał zgromadzony przez niego w ciągu ostatnich lat miał rozmiar dwupłytowy. Pogrupował więc utwory w dwa cykle – i oto będą dwa krążki, a nie jeden. Zresztą – niech sam o ty opowie.

»«
| Kilka prostych słów…
⸜ TADEUSZ ŁUCZEJKO
kompozytor, wykonawca

Nagrywanie muzyki trwało dwa lata, głównie jesienią i zimą, ponieważ ciepłe miesiące poświęcam na organizację swoich wystaw,  bo z zawodu jestem plastykiem, koncerty swoje i cudze, oraz wycieczki rowerowe bliższe i dalsze, ponieważ jestem zapalonym rowerzystą. 

 

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
⸜ TADEUSZ ŁUCZEJKO podczas występu na festiwalu Ambient • zdj. Aquavoice

Od wydania mojej ostatniej płyty upłynęło trzy lata, więc postanowiłem stworzyć coś nowego. Utwory nie powstawały po kolei, tylko wymyślałem kilka naraz. Gdy do głowy wpadł mi jakiś pomysł, od razu go nagrywałem i kiedy nie wiedziałem co dalej zaczynałem następny. Po jakimś czasie  wracam do zaczętego utworu i dalej go  ciągnę, ale bardzo często się zdarza, że po przerwie dochodzę do wniosku, że lepiej będzie kiedy wyrzucę część nagranych ścieżek.

Muzyki nazbierało się tyle, że podzieliłem ją na dwie części i na wiosnę przyszłego roku, za sprawą znanego wydawnictwa ukaże się moja kolejna płyta i mam taką cichą nadzieję, że będzie to winyl Przeważnie pomysł bierze się u mnie z konkretnego brzmienia syntezatora. Mam  kilka instrumentów analogowych i cyfrowych, a  na płycie wykorzystałem konkretnie syntezatory firmy Modal Argon 8M i Skulpt, Rolanda Ju-06A, analogowy Neutron i mój ulubiony Novation A Statio.

Do nagrywania używam bardzo prostego programu Audacity, na którym nagrywam muzykę z częstotliwością 44,100 Hz, ale chyba jakoś sobie z tym radzę, bo jeszcze żaden wydawca nie zanegował jakości technicznej nagrań. Duża w tym zasługa Marcina Bocińskiego z Warszawy, który jest jednym z najlepszych masteringowców w Polsce, a z którym znam się już ponad 25 lat.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
⸜ Studio domowe Tadeusza Łuczejki • zdj. Tadeusz Łuczejko

Od dawna marzyłem, aby na mojej płycie znalazły się instrumenty, które bardzo lubię, a na których grać nie potrafię. Tak narodził się pomysł, aby zaprosić innych muzyków. Na początku miałem duże opory, aby zaproponować im tę współpracę. Mój wybór padł na bardzo znanych i uznanych artystów, z którymi się przyjaźnię od lat i pomyślałem, że moja propozycja postawi ich w niezręcznej sytuacji, kiedy będą chcieli mi odmówić. Zdaję sobie sprawę, że moje umiejętności i ich, to dwa różne światy, ale okazało się, że od razu przyjęli propozycję wspólnego nagrania. Jeszcze szybszy był MIKOŁAJ TRZASKA, który słysząc moją próbę przed koncertem, zakomunikował mi, że gdybym chciał  jego saksofony, lub klarnet, to on bardzo chętnie coś dogra.

Przez tydzień chodziłem dumny i szczęśliwy z tego powodu, ale czas mijał i kiedy wreszcie skończyłem swoją muzykę, nieśmiało zadzwoniłem do Mikołaja z pytaniem, czy podtrzymuje propozycję. Na szczęście  zdania nie zmienił. Inni muzycy, którzy gościnnie zagrali, na mojej płycie to INDIA CZAJKOWSKA, pianistka, flecistka i wokalistka, która współpracuje z wieloma muzykami, a także pisze dużo muzyki do filmów. Na trąbce gościnnie zagrał jeden z najlepszych muzyków jazzowych w Polsce, WOJTEK JACHNA z Bydgoszczy, a dużo elektronicznych dźwięków stworzył mój guru, TADEUSZ SUDNIK – wieloletni pracownik Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia i członek zespołu Tomasza Stańko Feelectronic. To muzyk, który grał, lub współpracował chyba ze wszystkimi znaczącymi twórcami muzyki w tym kraju.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Często wykorzystuję ludzkie głosy, które są częścią składową mojej muzyki, ale do tej pory były to jakieś nic nieznaczące sample, powyciągane z różnych miejsc i nieważny był w tym przypadku przekaz. Przy tej płycie po raz pierwszy teksty są o czymś, bo do udziału w nagraniach zaprosiłem ANDRZEJA STASIUKA, jednego z czołowych polskich pisarzy, który czyta fragmenty swojej prozy. Z Andrzejem znamy się od czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej. Ja nagłaśniałem te uroczystości na granicy Polsko-Słowackiej, a On tam się pojawił, bo mieszka w tamtych okolicach. Żartowałem sobie, że mam taki zestaw nazwisk, że poza wydrukowaniem ich na okładce płyty, ja nie muszę już niczego robić W głowie już mam następny pomysł na płytę i tytuł. Shape of Water, będzie opowiadać o wodzie w różnych postaciach, deszcz, fale oceanu, leśny strumyk, pojedyncze krople i pękający lód. To będą, jak na prawdziwy ambient przystało tła do mojej nowej muzyki. Nie wiem tylko kiedy to zacznę robić, bo przede mną dwie wystawy w Grudziądzu i Toruniu oraz przeprowadzka do Krakowa, skąd wywodzi się moja rodzina ze strony Babki i gdzie mieszkają moje córki.

»«
˻ PROGRAM ˼
1. Tridrangar (4:39), 2. Light texture (3:52), 3. Cold midnight (3:59), 4. Kucając (4:27), 5. Alchemy (3:04), 6. Area X (3:30), 7. Blue horizon (3:48), 8. Pola (4:19), 9. Butterfly House (5:44), 10. Mury Hebronu (5:33), 11. Dusk (5:05), 12. Solar Hieroglyphics (3:40), 13. Enchanted forest (3:59), 14. Hemeroscopium (5:21), 15. Waves (5:04), 16. November (7:04), 17. Mysterious places (4:45)
Nagranie

Płyta powstała w studio domowym Tadeusza. Miłośnik płyt winylowych, zwożących je pudłami z Jarmarku Dominikańskiego w Gdańsku, nagrywa swoją muzykę cyfrowo. Korzysta przy tym ze stacji roboczej DAW o nazwie Audacity. To rejestrator i edytor audio oparty na otwartym kodzie. Jego projekt wystartował stosunkowo późno, bo w 1999 roku i jest dziełem dwóch pracowników Carnegie Mellon University: Dominica Mazzoniego oraz Rogera Dannenberga; przypomnijmy, że pierwszy program DAW, Cubase, to rok 1989, a pierwsza wersja Pro Toolsa – 1991. W przypadku Audacity ważne jest, że to program darmowy.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

 

Ślady zostały nagrane przez Tadeusza Łuczejkę w rozdzielczości 16 bitów i z częstotliwością próbkowania 44,1 kHz. Swoje ślady dograli też goście, w różnych studiach. W formie wielościeżkowej zostały przesłane do Warszawy, do MARCINA BOCIŃSKIEGO do miksu i masteringu. W swoim studiu LEGATO MASTERING masterował poprzednie płyty Aquavoice, ale jest znany z wielu innych projektów (więcej → TUTAJ i TUTAJ). Pan Marcin upsampluje sygnał do postaci 24/96, tak przynajmniej było poprzednio, i masteruje w swoim systemie.

Wydanie

Płyta Waves została wydana na płycie Compact Disc, jednak – jak mówił muzyk – być może zostanie wydana również na winylu. CD to trzyczęściowy „mini LP” w japońskich rozmiarach, 133 x 133 mm. Do jednej z części wsuwana jest koperta, w której umieszczono płytę.

Poligrafia została dobrana z wyczuciem. Jest ona utrzymana w sepii i kolorze białym. Za zdjęcie na okładce odpowiada François Champignon, a za pozostałe Barbara Sterzel oraz Tadeusz Łuczejko. Projekt okładki wyszedł spod ręki Łukasza Pawlaka.

Do recenzji otrzymałem również płytę Master CD-R.

AQUAVOICE w HIGH FIDELITY
  • Wywiad: TADEUSZ ŁUCZEJKO, Aquavoice, czytaj → TUTAJ,
  • Recenzja: AQUAVOICE, Silence, czytaj → TUTAJ,
  • Recenzja: AQUAVOICE, Early Recordings, czytaj → TUTAJ.
DŹWIĘK

Rozpoczynający płytę ˻ 1 ˺ Tridrangar, jest powolnie wyłaniającą się z tła sekwencją. Początkowo monofoniczna, pod koniec pierwszej minuty rozszerza się na skraje sceny, by w połowie drugiej minuty zająć już całą przestrzeń przed nami. Ten repetatywny, powtarzany fragment wzbogacany jest kolejnymi warstwami i dźwiękami, najczęściej poza osią główną. I tak jest do końca utworu.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

O ile Tridrangar był utworem rozwijającym się przestrzennie w czasie, o tyle ˻ 2 ˺ Light texture od razu wrzuca nas w głęboką przestrzeń. Rozsunięte w fazie dźwięki syntezatora otaczają nas, robiąc miejsce na głos uformowany tak, jakby był słyszany przez megafon, na przykład na lotnisku. W połowie drugiej minuty uderza niski bas. Razem z długimi dźwiękami i dodatkowymi warstwami syntezatorów tworzących wokół nas panoramę dźwiękową, wydają się bardziej rytmiczne niż to, co słyszeliśmy poprzednio. A jednak dopiero to jest utwór medytacyjny, jeśli tak można powiedzieć, dopiero tutaj mamy do czynienia z „czystym” ambientem, który zamyka okno na teraźniejszość, przenosząc nas w jakiś bez-czas obok rzeczywistości.

Dlatego też dość niespodziewanie, utwór kończy się, choć przecież dawno przekroczyliśmy trzecią minutę grania. W kontraście do pastoralnego Light texture ˻ 3 ˺ Cold midnight przynosi melancholię. Trąbka Wojtka Jachny, ustawiony na osi odsłuchu, jest otoczona sporym pogłosem i „dilejami”, powtarzającymi dźwięk podstawowy. Instrument ten jest pokazany dość daleko w scenie i pozwoli przetestować nasze systemy pod względem jej głębokości. Znacznie bliżej są za to elementy rozłożone w skrajach sceny oraz niski dźwięk syntezatora.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Utwór ˻ 4 ˺ Kucając „pożycza” tytuł od ostatniej powieści Tadeusza Stasiuka, dziejącej się gdzieś „tam”, w przyrodzie, w świecie bez człowieka. Głos pisarza został pokazany inaczej niż się tego spodziewałem. Oczekiwałem mocnego, głębokiego głosu na pierwszym planie. A został potraktowany podobnie, jak trąbka w poprzednim kawałku. To znaczy jest dość daleko od nas, ma obcięte pasmo i słychać go bardziej tak, jakby twórca czytał swój tekst w dużym pomieszczeniu z niskim sufitem i betonowymi ścianami (w jaskini?). Wysoki dźwięk ulokowany gdzieś pomiędzy osią odsłuchu i lewym kanałem przywołuje jednak na myśl nocne odgłosy owadów, co znowu przenosi nas na otwartą przestrzeń. A pod spodem mamy dość niski, „huczący” dźwięk jakby wody.

W podobny sposób skonstruowane są kolejne utwory. W tym sensie, że całość tworzy pomyślaną właśnie jako całość. To bardzo kontemplacyjna płyta, bardziej drone’owa niż poprzednie, mamy więc mniej klasycznych melodii. Te nakładane są przez gościnne instrumenty, jednak syntezatory tworzą ścianę dźwięku ze zmieniającymi się rytmami i barwami.

Weźmy, dla przykładu, utwór ˻ 5 ˺ Alchemy. To szeroko rozłożona w kanałach panorama z mocnym pierwszym planem, ale tylko w postaci pojedynczych dźwięków. Przesuwające się pod „spodem” niskie dźwięki są dla nich tłem. Podobnie jest w ˻ 6 ˺ Area X z tym, że tutaj dochodzi do tego potężna dynamika. Naprawdę fajnie słychać przemieszczające się dźwięki, pod którymi wygenerowano niskie tło. Przekaz ma bardzo duży wolumen, co pozwoli pokazać się z dobrej strony nawet małym kolumnom. Wsamplowane w muzykę, zniekształcone głosy przypominają eksperymenty Kraftwerka. Mimo że mają niski poziom, są klarowne i selektywne.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

To w ogóle bardzo dobrze skomponowana planami, dynamiką i barwami płyta. Jej dźwięk jest bardzo selektywny, a przy tym niski, niemal ciepły. Wiedząc jak prostym edytorem dźwięku posługiwał się muzyk aż trudno w to uwierzyć. Ale może o to właśnie chodzi – że nie jest to album przeprodukowany. Czy to ˻ 7 ˺ Blue Horizon, czy ˻ 8 ˺ Pola, w którym słyszymy bicie serca dziecka w łonie matki, muzyka jest bardzo, jak by to powiedzieć, szczera – to chyba najlepsze określenie. Współczesna technologia pozwala na daleko idącą manipulację dźwiękiem, co wielu artystów gubi. U Tadeusza Łuczejki tego nie słychać. Jest za to piękna konfrontacja barw, jak gaworzenie tytułowej Apolonii, podbite bardzo niskim, miękkim basem, ale nie ma w tym nachalności, nie ma w tym nacisku.

Nieco szybciej robi się w ˻ 9 ˺ Butterfly House. Nawet wówczas tonuje to wokal Indii Czakowskiej, której głos puszczony jest od tyłu, co daje ciekawy efekt, przypominający mi dialog otwierający płytę Andreasa Vollenweidera Caverna Magica. Także i tu doskonale wszystko „siedzi”  w bardzo głębokiej scenie, w dynamicznie zmieniających się punktach dźwięku, które mają duży wolumen, nie są tylko małymi „kapnięciami” tuszu na papier.

Podobnie jak wcześniej trąbka Jachny, jak głos Stasiuka, tak i w ˻ 10 ˺ Murach Hebronu, kolejnym kawałku z fragmentem debiutanckiej powieści Stasiuka, pod tym samym tytułem, saksofony Trzaski są raczej tłem, niż podstawowym instrumentem Są częścią mocnego tła, dodajmy. Wszystko jest tutaj duże, masywne, namacalne. Tym razem realizator zdecydował się pokazać czytającego twórcę bliżej, ale z efektem przypominającym „ping pong”, czyli z odbijającym się głosem pomiędzy kolumnami.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

˻ 11 ˺ Dusk to powrót do jaśniejszych barw. Mury… były ponure, klaustrofobiczne, brudne nawet. Jedenasty na tej płycie utwór jest melancholijny, ale nie jest smutny. To przestrzenna, podparta bardzo niskim basem kompozycja, w której trąbka Jachny brzmi trochę tak, jak trąbka Stańki w utworze otwierającym serial Homeland (Netflix, 2011-2020). I takie też ma się odczucia, jakby coś się kończyło i jakbyśmy jeszcze nie wiedzieli, co z tym zrobić, co dalej będzie.

Z kolei ˻ 12 ˺ Solar Hieroglyphics przypomina nieco to, co na płycie Interstellar Space zrobiła  grupa (kolektyw, projekt) VOICES OF THE COSMOS (więcej → TUTAJ). Nie chodzi o naśladownictwo, a o to, że punktem wyjścia zdają się podobne zjawiska, przełożone na język muzyki. Dźwięk otwiera się na boki – wcześniej był mocno „ z przodu” – w ˻ 13 ˺ Enchanted forest. To chyba pierwsza, po Poli, kompozycja na tej płycie o „jasnym” brzmieniu. Wokal CZajowskiej został podbudowany dźwiękami perkusyjnymi, co z kolei odsyła nas do muzyki New Age. Ale to nie jest tego typu muzyka, to wciąż drone, tyle że pogodniejsze.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Płyta Waves jest długa, może nawet za długa. Ideałem byłyby dla mnie płyty mające od 30 do 40 minut. Ale kiedy w głośnikach zabrzmiały pierwsze dźwięki  ˻ 14 ˺ Hemeroscopium – nisko, bardzo nisko i gęsto, zrozumiałem, że tu wciąż się coś dzieje, utwory różnią się od siebie, tak zresztą zostały poukładane, przez co zanurzamy się w całość na dłużej niż przy innych płytach i tego nawet nie zauważamy. Rozpoczynające się od uderzenia niby-dzwonu (kościół, klasztor?) tytułowy ˻ 15 ˺ Waves z wsamplowanym, mocnym wokalem, informującym o częstotliwościach, rytmiczny ˻ 16 ˺ November z kobiecym głosem (zabrakło go w opisie utworów), czy ˻ 17 ˺ Mysterious places, wszystkie kolejne utwory są zaskakujące.

Co jest ciekawe, ponieważ tego typu, repetatywna, minimalistyczna w duchu, niemalże medytacyjna muzyka zwykle po jakimś czasie nudzi. Tutaj wciąż jesteśmy zaskakiwani barwami, dynamiką, stereofonią i głębią. Wszystko to zostało naprawdę bardzo dobrze zrealizowane i pomyślane. Myślę, że będziemy do tej płyty wracali wielokrotnie, za każdym razem odkrywając na niej coś nowego.

» JAK SŁUCHALIŚMY  Odsłuch został przeprowadzony w systemie referencyjnym „High Fidelity”. Płyta odtwarzana była na odtwarzaczu SACD Ayon Audio CD_35 HF Edition. Sygnał przesyłany był do lampowego przedwzmacniacza liniowego Ayon Audio Spheris III i wreszcie do wzmacniacza mocy Soulution 710 oraz kolumn Harbeth M40.1. Okablowanie – Crystal Cable Absolute Dream, Siltech Triple Crown, z zasilaniem Siltech, Acoustic Revive i Acrolink.

tekst WOJCIECH PACUŁA

zdjęcia Aquavoice, „High Fidelity”

REQUIEM-RECORDS.com

«●»

Poprzednie

Następne