G. Ph. Telemann „12 Fantasias for Viola solo”, wyk. Michał Bryła. Recenzja

Płyta z „Fantazjami” G. Ph. Telemanna w wykonaniu Michała Bryły jest jedną z lepiej, tak konsekwentnie audiofilsko pomyślanych, płyt wydanych w Polsce.

Nagrana w DXD, zmiksowana wielokanałowo na potrzeby Dolby Atmos, dostępna jest też na płycie SACD – z dźwiękiem stereo i wielokanałowym – a w specjalnej edycji w dwupłytowym boxie z krążkiem SACD oraz płytą Master CD-R. Jak pisze wydawca, 250. rocznica śmierci Georga Philippa Telemanna (1681-1767) była celebrowana pięć lat temu. A mimo to, dodaje, wciąż jego nazwisko nie jest tak rozpoznawalne wśród miłośników muzyki klasycznej, jak być powinno. Jego interpretacje Fantazji w transkrypcji na altówkę mają być jednym z elementów zmiany. Płyta została wydana pod patronatem „High Fidelity”, a niżej podpisany napisał do niej tekst przybliżający techniki użyte do jej nagrania.

tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia Prelude Classics | „High Fidelity”

Georg Philipp Telemann „12 Fantasias for Viola solo” wyk. Michał Bryła. Recenzja

Wydawca: Prelude Classics PCL2300601
Format: Super Audio CD, Master CD-R, FLAC, Dolby Amos (5.0)
Premiera: 1 października 2023
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA

Jakość dźwięku: 9,5/10

Wyróżnienie: BIG RED BUTTON
PRELUDECLASSICS.com
 ▌ Muzyka

Georg Philipp Telemann był jednym z najważniejszych kompozytorów operowych epoki późnego baroku. U współczesnych zyskał uznanie także jako organista i kapelmistrz. Jest uważany za najbardziej płodnego kompozytora wszystkich czasów. Był kompozytorem samoukiem. Napisał ponad 3000 utworów, często znacznych rozmiarów (niestety wiele z nich zaginęło lub uległo zniszczeniu, zwłaszcza w czasie II wojny światowej). 

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Urodził się 14 marca 1681 według obowiązującego wówczas w Magdeburgu kalendarza juliańskiego (kalendarz gregoriański został tam przyjęty dopiero w roku 1700). Muzyką zaczął się interesować w wieku 10 lat, a już w wieku 12 lat napisał pierwszą operę. Jak piszą jego biografowie, jego talent nie był akceptowany przez rodzinę, która chciała, by zdobył zawód przynoszący większe pieniądze. Jego matka skonfiskowała mu wszystkie instrumenty i w 1693 wysłała do szkoły w Zellerfeld, gdzie uczył się do 1698.

Tak się jednak złożyło, że superintendent tej szkoły zaakceptował talent muzyczny swego ucznia i Telemann nadal komponował muzykę i na własną rękę rozszerzał swe umiejętności muzyczne. W czasie, gdy kontynuował naukę w Gymnasium Andreanum w Hildesheim, był już multiinstrumentalistą, który niemal wyłącznie sam nauczył się gry na flecie prostym i flecie poprzecznym, szałamai, oboju, puzonie, organach i klawesynie, skrzypcach, violi da gamba i kontrabasie.

W późniejszych latach studiował prawo na uniwersytecie w Lipsku, gdzie pracował też jako organista. Po studiach przebywał w różnych miastach w Niemczech, a także w Żarach na Łużycach, podróżował też przez Kraków i Warszawę, gdzie miał okazję poznać muzykę ludową. Dyrektor muzyczny opery w Lipsku, a następnie organista przy Nowym Kościele w tym samym mieście, w 1705 roku został kapelmistrzem hrabiów Promnitz. Od 1708 był kapelmistrzem na dworze w Eisenach – to wówczas poznał Johanna Bernharda Bacha, z którym się zaprzyjaźnił, a także „starego Bacha” czyli Johanna Sebastiana.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Przypomnijmy, że już w 1971 roku poznał młodego Haendla. Można więc powiedzieć, że „znał i był znany”. Jego muzyka była bowiem niezwykle popularna za jego życia i jeszcze przez kilkadziesiąt lat po śmierci. W pierwszych dekadach XIX w. była już wykonywana rzadziej. Ostatnie wykonanie dzieła Telemanna dużych rozmiarów, Der Tod Jesu (Śmierć Jezusa), miało miejsce w 1832 roku. Ponowne zainteresowanie jego muzyką datuje się na pierwsze dekady XX w.

Muzyk

Grający na altówce Michał Bryła jest doktorem sztuki, pedagogiem i altowiolistą Meccore String Quartet. Jak mówił przy okazji recenzji, nagranej przez niego, płyty MISTERIOSO ⸜ J.S. Bach, Sonatas for violin and harpsichord, pochodzi z rodziny o tradycjach muzycznych.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Jego rodzice – dziadkowie również – są muzykami, profesorami poznańskiej akademii muzycznej. Mama prowadzi klasę klawesynu, a tata jest profesorem w specjalizacja gra na skrzypcach. I dalej:

Z żoną poznaliśmy się jeszcze w Szkole Talentów, gdzie uczyliśmy się oboje w klasie prof. Kaliszewskiej. Była to postać niezwykła na skalę światową przez wzgląd na ilość absolwentów (ponad 400) oraz niezliczoną ilość nagród studentów na międzynarodowych konkursach skrzypcowych. Jako ciekawostkę dodam, że tata też uczył się u Kaliszewskiej. Przez te wszystkie korelacje Aleksandra Bryła (żona) zaczęła grać w duecie z Marią Banaszkiewicz-Bryła (teściowa żony), czego efektem jest album z sonatami Bacha.
⸜ WOJCIECH PACUŁA, MISTERIOSO ⸜ J.S. Bach, Sonatas for violin and harpsichord, → HIGHFIDELITYNEWS.pl, dostęp: 02.11.2023.

Bryła jest nie tylko muzykiem, ale i realizatorem dźwięku. Samodzielnie nagrywa, miksuje i masteruje płyty, ukazujące się w jego wydawnictwie Prelude Classic. Dwa tytuły, które recenzowaliśmy w naszym magazynie, były niezwykle ciekawe – zarówno muzycznie, jak i dźwiękowo. Przy czym drugi z nich, wspomniany wyżej, Misterioso został przygotowany z myślą o szczególnie wymagających audiofilach.

Z korespondencji prowadzonej z nim dało się jednak wyczuć, że nie jest to szczyt jego ambicji. Z pytań, które mi zadawał i korekt wprowadzanych przez niego do planów dotyczących następnych wydań ułożył się kształt jego najnowszego wydawnictwa z Fantazjami Telemanna.

Nagranie

To jedno z pierwszych w Polsce nagrań muzyki klasycznej dokonanych specjalnie pod kątem przestrzennej reprodukcji Dolby Atmos (5.0). Jak mówi muzyk „nie było to takie oczywiste patrząc z perspektywy grania oraz realizacji całości od strony inżynierskiej”, a „przedsięwzięcie okazało się bardzo wymagające”. Jak wspomina, musiał grać i powtarzać poszczególne partie na podstawie odsłuchiwanego materiału, czego konsekwencją była sesja rozmiarów 2T, która powstawała przez cały czerwiec. Ale to dlatego, że – jak dodaje – chciał mieć pewność, że materiał „został nagrany na satysfakcjonującym mnie poziomie; warstwa muzyczna oraz sama realizacja”.

Oprócz wyboru dotyczącego realizacji przestrzennej równie ważna była decyzja rejestracji materiału w DXD, czyli z rozdzielczością 32 bity i częstotliwością próbkowania 352,8 kHz. Nie ma co ukrywać – wybór ten był wynikiem naszej korespondencji w której przekonywałem, że jeśli myśli on o płycie SACD  to jest to nie możliwość, a konieczność.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
⸜ Modyfikowany układ Decca Tree na którym zarejestrowano płytę • zdj. Prelude Classics

Nagranie zostało dokonane  w kościele św. Kazimierza w Kobyłce (→ PARAFIASTEFANOWKA.pl). To nowy budynek. Autorem jego projektu jest doc. inż. architekt Andrzej Buchner, a konstruktorem inż. Andrzej Żórawski. Budowa ruszyła 22 października 1991, a 16 kwietnia 1995, na Wielkanoc, została odprawiona w nim pierwsza msza.

Wnętrze jest w głównej mierze ceglane, z drewnianymi elementami wyposażenia. Jak pisze realizator (Bryła występuje w obydwu rolach – muzyka i realizatora), jest to akustycznie dobre miejsce. Po próbach wybrał dla siebie miejsce z boku, na chórze:

Na potrzeby Fantazji G. Ph. Telemanna (okres baroku) zdecydowałem w kontekście akustycznym się na wybór kościoła. Znalazłem takie miejsce, które moim zdaniem nie było nacechowane nadmiernym pogłosem i ustawiłem instalację.  Całość oparłem na systemie Decca Tree własnego autorstwa, który zbudowałem przy pomocy produktów Manfrotto. Do wypełnienia pięć miejsc mocowań mikrofonów posłużyły mi produkty OM1 o charakterystyce ominidirectional od szwedzkiej manufaktury Line Audio. Dodatkowo zdecydowałem się na nakreślenie panoramy w nieco bardziej bliskim planie, do czego posłużyła mi para stereo kardioidalnych mikrofonów CM4 od tego samego producenta, w technice AB.
Instalację podłączyłem do przetwornika A/D HAPI MKII Merging Technologies. Mam w nim zagospodarowany jeden slot z kartą PREMIUM, czyli ośmioma przedwzmacniaczami umożliwiającymi wykorzystanie przepustowości w wysokich częstotliwościach. Jest to ważne, ponieważ od początku zdecydowałem, że nagranie powstanie w formie SACD, czyli konieczne było nagranie wszystkich ścieżek w częstotliwości 352,8 kHz, 32-bity. Żeby cała operacja była możliwa konieczny jest DAW dedykowany do obsługi produktów od Merginga Pyramix, który u mnie funkcjonuje w opcji PREMIUM, czyli z nastawieniem na produkcje SACD master oraz Dolby Atmos. Całość systemu nadzoruję za pomocą Interface ANUBIS również w wersji PREMIUM, która sparowana jest w kompletny ekosystem za pomocą sieci RAVENNA.

Realizacja tej płyty została w całości wykonana w stacji DAW, czyli „in-the-box” – od nagrania przez miks aż do masteringu. Do miksowania wykorzystano program dostępny w Pyramixie. Jak mówi realizator, pozwolił mu on zarządzać wszystkimi kanałami, dzięki czemu całość nagrał na siedem osobnych śladów, mogąc w ten sposób monitorować każdy z mikrofonów.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Zrezygnował z urządzeń peryferyjnych, także przedwzmacniaczy mikrofonowych, ponieważ uważa, że mogłyby „popsuć to o co mi chodziło, czyli brak koloryzacji”. Dodatkowe przedwzmacniacze, jak mówi, mają jakąś konkretną charakterystykę brzmienia, która na ten moment nie jest mu potrzebna. Ale zaraz dodaje, że być może, w przyszłości, sięgnie po lampowe urządzenia amerykańskiej firmy D.W. Fearn (→ www.DWFEARN.com).

Wydanie

Recenzowana płyta dostępna jest zarówno w postaci plików hi-res, jak i na hybrydowej płycie SACD. Powstała jednak również specjalna edycja, w której do krążka SACD dodano płytę Master CD-R na złotym podkładzie. Są one wypalane przez Bryłę z prędkością x 4 na profesjonalnej wypalarce Plextor. SACD została wytłoczona w Austrii w byłej tłoczni firmy Sony. Krążki znalazły się w ładnie przygotowanym opakowaniu typu digibox, w tym drugim przypadku podwójnym. Wraz z płytami otrzymujemy bogatą książeczkę, w językach polskim i angielskim, do których tekst napisali KAROL RAFAŁ BUŁA (część muzyczna) oraz, niżej podpisany, WOJCIECH PACUŁA (część techniczna).

Dźwięk

Altówka jest instrumentem z którym w wydaniu solowym spotykamy się rzadko. Najczęściej jest to ta część trio, kwartetu lub zespołu, która ma wypełniać jego brzmienie, kreować coś w rodzaju „tła”, na którym swoje solowe partie budują, przede wszystkim, skrzypce. A to przecież bardzo elegancki w brzmieniu instrument. Ciemny, ale nie ciepły, niski, ale wciąż z dużymi możliwościami ekspresji w zakresie wysokiej średnicy. Jego wadą jest to, że nie jest tak donośny, jak skrzypce i dlatego – historycznie rzecz biorąc – przegrał z nimi w walce o dusze słuchaczy.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Nagranie Michała Bryły wszystkie te elementy pokazuje od razu. Muzyk nie stara się upodobnić do skrzypków, może poza wirtuozerią, która jest oczywista zaraz od początku. Prawdę mówiąc, traktuje swoją altówkę jak skrzypce, ale nie przez zmianę techniki, a przez brak kompleksów. To granie z rozmachem, kiedy trzeba, czyli zamaszyste, ale kiedy indziej delikatne. Muzyk wykorzystuje niskie brzmienie swojego instrumentu do wypełnienia przestrzeni gęstszą niż ze skrzypcami „fakturą”, nasyca ją większym wolumenem.

Takie rzeczy przychodzą do głowy po jakimś czasie, a przecież zaraz na początku, już w wybrzmieniu pierwszej frazy, tak około 0:05 – 0:08 ˻ 1 ˺, słychać coś, co naprawdę buduje ten dźwięk: przestrzeń. Jest ona duża, obszerna i nie tylko jest wybudowana w głąb, za kolumnami, ale też wychodzi na boki, niemalże nas otacza – mimo że słuchałem przecież wersji stereofonicznej.

Niskie brzmienie instrumentu jest tu wykorzystane tak, aby przekaz przed nami był wypełniony. To selektywne granie, nawet bardzo. Ale też nigdy nie jest przenikliwe, ani też „szczegółowe” – w tym sensie, że detale nie odwracają naszej uwagi od meritum. Rozdzielczość jest znakomita, ale – znowu – to rozdzielczość budowana na dużej ilości informacji, a nie na milionie szczegółów. To ważna różnica, ponieważ z informacji budowany jest wiarygodny przekaz, a z detali musimy sobie sami złożyć obraz tego, co zostało nagrane.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Mimo że mikrofony stały w pewnej odległości od muzyka, słychać – czasem mocniej, czasem słabiej, ale jednak – artefakty pozamuzyczne. Jak oddechy i przydechy altowiolinisty, szczególnie w ˻ 6 ˺ Fantazji No. 3 w e-moll: Largo, stuki w pudło rezonansowe, a nawet lekkie szuranie. Nie jest to dokuczliwe i nie odciąga uwagi od muzyki. Powiedziałbym nawet, że sprawia, że bardziej w to wydarzenie wierzymy, to jest zawieszamy swoją niewiarę. Pokazuje to również, że realizator nie ingerował zbytnio w zapis, to jest nie „czyścił” go przesadnie. Wprawdzie szumy są dość niskie, skupiają się na niskiej średnicy, ale to jedyna ingerencja, którą wychwyciłem, labo którą sobie wyobraziłem.

Ale też, takie mam wrażenie, pokazuje to, że w barwie muzyk/realizator lekko podkręcił przełom niskich i średnich tonów. Delikatnie, wypełniając tym brzmienie, ale jednak. Może wynika to z doboru i ustawienia mikrofonów, a nie z ustawienia barwy, ale chodzi mi o taki właśnie efekt. Być może dlatego pogłos, odpowiedź akustyki kościoła jest niska w barwie, tak przy tym nasycona. I dobrze, to bardzo dobre połączenie, pozwalające na zanurzenie się w tym dźwięku. Gdyby podkreślić wyższe składowe pogłosu mogłoby to być po jakimś czasie męczące. A tak – mamy dźwięk bardziej relaksujący niż natarczywy. Trochę, tak sobie myślę, jakby w nagraniu uczestniczyły peryferia lampowe. A to przecież absolutnie purystyczne nagranie.

Pierwszy plan, to jest muzyk, są dość blisko nas. Długi pogłos nie został tu wyeksponowany kosztem namacalności. Altówka słyszana jest jakieś trzy, może cztery metry od nas. Jest duża i gęstsza niż w rzeczywistości. I – jeszcze raz – dobrze. Nagranie jest sztuką odrębną od wykonania na żywo. Tradycyjne dążenie do dźwięku „jak na żywo” jest utopią, z wielu względów, i to utopią niebezpieczną. Obiecuje bowiem przeniesienie doświadczenia z sali koncertowej do domu. A to niemożliwe. Najlepsi realizatorzy kreują więc nową rzeczywistość, zmieniając ją tak, abyśmy mieli wrażenie, że obcujemy z realnym wykonaniem. I to wrażenie powoduje, że wierzymy w to, co słyszymy, a nie „przeniesienie” dźwięku z „realu” do naszego pokoju.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

To dlatego lekko obniżone brzmienie altówki Bryły wydaje mi się bardziej realistyczne niż gdyby było jaśniejsze. Jest w ten sposób bardziej wiarygodne, mimo że to – w kategoriach absolutnych – odstępstwo od neutralności. Jak wielokrotnie to podkreślałem, neutralność w audio jest ważna, ale znacznie ważniejsza jest naturalność; neutralne kolumny – dla przykładu – są nie do słuchania.

⸜ SACD VS CD-R VS CD • Z ciekawością porównałem warstwę hi-res (DSD) na płycie SACD z krążkiem CD-R. Ogólne wrażenie balansu tonalnego w wersji PCM pozostaje bez zmian. Ale, ciekawe, instrument słyszany jest nieco dalej i ma delikatnie, ale jednak, niżej położony punkt ciężkości. Dźwięk nie jest aż tak rozdzielczy, jak z warstwy SACD, ale to przecież wciąż znakomite brzmienie. W wersji Master CD-R jest bardziej homogeniczne i mocniej akcentuje brzmienie samego instrumentu, a mniej elementów pozamuzycznych, o których pisałem. Przekaz ma duży wolumen i jest treściwy, jeśli tak mogę powiedzieć. 

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Konsekwentnie wolałem warstwę hi-res na płycie SACD, ale nie był to wybór zerojedynkowy. Gdybym nie porównywał ich bezpośrednio nie jestem pewien, czy byłbym w tym równie jednoznaczny. Tym bardziej, gdybym odtwarzał płytę CD na odtwarzaczu CD, a SACD na SACD – wówczas różnice byłyby jeszcze mniejsze. Wersja Gold CD-R okazała się za to znacznie lepsza od warstwy CD na płycie hybrydowej. To, powtórzę, świetne nagranie, jego wartość była więc klarowna również i z nią. Ale węższe (subiektywnie) pasmo, niższa dynamika i generalnie – mniej pastelowe, bardziej „szare” brzmienie warstwy CD, w porównaniu do CD-R, były ewidentne.

To nie jest tak, że dźwięk warstwy CD był zły. Powtórzę: bez bezpośredniego porównania z innymi wersjami będziemy bardzo mile zaskoczeni jego wagą, gęstością i namacalnością. Technika jest jednak przedłużeniem fizyki, a tej oszukać się nie da: DSD jest lepsze od PCM, szczególnie jeśli to nie jest hi-res PCM, a płyta CD brzmi lepiej niż warstwa CD z płyty SACD. Wynika to wprost z technik zastosowanych do odtwarzania. Dlatego też wybór jest prosty: jeśli macie państwo odtwarzacz Super Audio CD wystarczy wam wydanie z pojedynczą płytą SACD. Jeśli jednak macie odtwarzacz Compact Disc, wówczas wersja ze złotym krążkiem CD-R jest tą najlepszą.

Podsumowanie

Nie lubię nagrań „in-the-box”. Uważam, że nie mają tak dobrej rozdzielczości i tak doskonałej namacalności, jak te w których po drodze jest analogowy mikser lub urządzenia peryferyjne. Teoria mówi co innego, że właśnie skrócenie toru poprawia rozdzielczość, jednak – jak to często bywa – teoria jest w tyle za praktyką.

Nagranie Michała Bryły pokazuje jednak, że przy odpowiedniej technice mikrofonowej, przy umiejętnym posłużeniu się programem miksującym, możemy dostać dźwięk o porównywalnej klasie, mimo że został on w całości przygotowany w komputerze. To zdecydowanie najlepsza realizacja tego artysty. I do tego bardzo dobrze się słucha muzyki granej na altówce, co dla wielu może być zaskoczeniem. Brawo! Od nas nagroda ˻ BIG RED BUTTON ˺.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
˻ JAK SŁUCHALIŚMY ˺ Odsłuch został przeprowadzony w systemie referencyjnym „High Fidelity”. Płyta odtwarzana była na odtwarzaczu SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition. Sygnał przesyłany był do lampowego przedwzmacniacza liniowego Ayon Audio Spheris III i wreszcie do wzmacniacza mocy Soulution 710 oraz kolumn Harbeth M40.1. Okablowanie – Crystal Cable Absolute Dream, Siltech Triple Crown, z zasilaniem Siltech, Acoustic Revive i Acrolink.

tekst WOJCIECH PACUŁA

zdjęcia Prelude Classics, „High Fidelity”

PRELUDECLASSICS.com

«●»

Poprzednie

Następne