DEPECHE MODE „Memento Mori”. Recenzja

24 marca 2023 roku ukazała się 15. w karierze tego zespołu studyjna płyta, zatytułowana „Memento Mori”.

Był to jednocześnie pierwszy – ciekawe, czy ostatni? – album nagrany w duecie, przez DAVE’a GAHANA i MARTINA GORE’a po tragicznej śmierci współzałożyciela ANDREW „FLETCHA” FLETCHERA w maju 2022 roku. Płyta została wyprodukowana przez JAMESA FORDA i nagrana oraz zmiksowana przez MARTĘ SALOGNI.

tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia Sony Music | „High Fidelity” | Marta Salogni | Martin Gore | „Musical Express”

DEPECHE MODE „Memento Mori”

Wydawca: Columbia | Sony Music 19658789812
Format: Compact Disc, 2 x LP, FLAC, FLAC MQA, AIFF, mp3,
Premiera: 24 marca 2023
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA

Jakość dźwięku: 8/10

www.SONYMUSIC.com
Zespół

DEPECHE MODE JEST JEDNYM Z ZESPOŁÓW z bazą najwierniejszych fanów. Ja również się do nich zaliczam. Właśnie dlatego, wyjątkowo, chciałbym pokazać państwu nie jedną, a trzy wersje tego samego tytułu.

Choć w czasie jej 43-letniej kariery kilkukrotnie zespół zmieniał styl, to na każdej płycie odciskał swój osobisty ślad. Być może zasługą tego był fakt, że przez większą część czasu za większość kompozycji odpowiedzialny był jeden człowiek, MARTIN GORE, a może sprawił to niezwykle stabilny w czasie skład – tego nie wiemy. Wiemy jednak, że zaczynający od gry na gitarach, które szybko porzucił na rzecz prymitywnych wówczas jeszcze syntezatorów, muzycy są dzisiaj gwiazdami absolutnymi.

Grupa została sformowana przez Martina Gore’a i Andrew Fletchera na bazie ich starszego zespołu No Romance in China. Po dołączeniu do nich Vince’a Clarka oraz kilka kolejnych efemerycznych zespołów później, Clark trafił na występ Dave’a Gahana i z nim w kładzie, w 1980 roku powstał Depeche Mode. Debiutancki album Speak & Spell znalazł się w sklepach w 1981 roku. Wydany został przez wytwórnię Mute. Znanym faktem jest, że jej założyciel, Daniel Miller, zawarł z członkami zespołu umowę ustną, przypieczętowaną uściskiem dłoni. Prawdziwy kontrakt podpisano dopiero w 1999 roku (!).

Pod koniec 1981 Clarke, główny kompozytor debiutanckiego albumu, opuszcza zespół, a następny tytuł, Abroken Frame (1892), pozostała trójka przygotowuje z Danielem Millerem; autorem muzyki został Martin Gore. W tym samym roku dołącza do nich ALAN WILDER, jedyny wykształcony muzycznie członek zespołu; ta czwórka odniesie największe sukcesy, z płytami Black Celebration (1986), Music for the Masses (1987), koncertową 101 (1988) i opus magnum, Violator (1990). 22 marca 1993 roku ukazuje się album Songs of Faith and Devotion, który ze znanego zespołu zrobił supergwiazdę, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych, i który przeniósł ją z zakładki „electropop” do „rock”. 1 czerwca 1995 Alan Wilder ogłosił odejście z Depeche Mode, co zakończyło ten okres. Po jakimś czasie zespół zawiesił działalność.

W 1997 roku ukazała się płyta Ultra, która zamknęła czas niepewności co do jego przyszłości – uzależniony od heroiny Gahan przedawkował w czasie amerykańskiej promocji płyty Songs… narkotyki, miał atak serca i istniały uzasadnione obawy o jego zdrowie psychiczne. Sformowany na nowo zespół, w podstawowym składzie, ale bez Wildera, chciał wydać EP-kę jednak atmosfera w studiu była tak dobra, że powstał materiał na regularny krążek.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
⸜ Dave Gahan i Martin Gore – foto ANTON CORBIJN/mat. pras. Sony Music

Kolejne płyty, Exciter z 2001 roku, Playing the Angel z 2005, Sounds of the Universe z 2009, Delta Machine z 2013 oraz Spirit, wydany w 2017 roku miały z sobą wiele wspólnego, przede wszystkim brak dobrych pomysłów. Wprawdzie Delta Machine na chwilę wyzwoliła u mnie dobre myśli o moim ukochanym zespole, a Exciter jest dla mnie ważny ze względu na koncert na Służewcu z września 2001 roku, to jednak Ultra była ostatnią wielką płytą grupy – kiedyś kwartetu, później tria, ponownie kwartetu, znowu tria, a teraz duetu (więcej o płycie Exciter TUTAJ, więcej o zespole → TUTAJ).

Memento Mori

26 maja 2022 roku zmarł Andrew Fletcher. Muzycy w oficjalnym oświadczeniu pisali, że są „wstrząśnięci i przepełnieni smutkiem z powodu przedwczesnej śmieci naszego drogiego przyjaciela, członka rodziny i kolegi z zespołu”. Dzień później Paweł Piotrowicz pisał:

Andrew Fletcher, współzałożyciel Depeche Mode, nie żyje. Miał 60 lat, z czego w grupie spędził 42. Nie napisał żadnego utworu, ale uchodził za dobrego ducha zespołu, trzymającego go w ryzach. Raczej stał z boku i nie czuł się gwiazdą. — „Mnie nawet nikt nie rozpoznaje na ulicy” – mówił Onetowi. – Nikt się tej śmierci nie spodziewał, tym większy więc jest smutek i szok fanów, dla których Depeche Mode są wszystkim.
⸜ PAWEŁ PIOTROWICZ, Ten trzeci. Andrew Fletcher z Depeche Mode nie żyje. Nie wiemy, co to oznacza dla przyszłości zespołu, → kultura.ONET.pl, 27 maja 2022, dostęp: 30.05.2022.

Śmierć człowieka, który stanowił łącznik spajający egotyczne osobowości Gahana i Gore’a kazała postawić pytanie o przyszłość Depeche Mode. Jak pisałem we wstępniaku do czerwcowego wydania „High Fidelity”:

Dlatego właśnie, pomimo że śmiano się często, że na koncertach gra jednym palcem i wydaje się niepotrzebny, był równie ważny, jak pozostali członkowie Depeche Mode. Moim zdaniem bez niego zespół zakończy działalność. A jeśli tego nie zrobi będzie to prosta droga do katastrofy.

Tym samym przepowiadałem zakończenie działalności moich ulubieńców. Wydaje się, że się myliłem. 24 marca, poprzedzona singlem Ghosts Again ukazała się ich kolejna płyta, zatytułowana Memento Mori.

Ghosts Again po raz pierwszy można było usłyszeć w październiku 2022 roku, podczas specjalnego wydarzenia w Berlinie inaugurującego ich nadchodzącą trasę koncertową. Jak pisał portal Radia Eska, „to klasyczny Depeche Mode: jest tu miejsce zarówno na sugestywny liryzm Dave’a Gahana, jak i na hipnotyzującą gitarę Martina Gore’a. Utwór jest już dostępny na wszystkich platformach cyfrowych” (więcej → TUTAJ). Ghosts Again oddaje idealną równowagę melancholii i radości”, komentował Gahan. Gore dodawał: „Rzadko nagrywamy piosenkę, która prędko mi się nie nudzi – jestem podekscytowany, że możemy się nią podzielić”.

˻  PROGRAM ˺ My Cosmos Is Mine, Wagging Tongue, Ghosts Again, Don’t Say You Love Me, My Favourite Stranger, Soul With Me, Caroline’s Monkey, Before We Drown, People Are Good, Always You, Never Let Me Go, Speak To Me

 

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Jak mówią materiały prasowe zapowiadające płytę, pomysł na nią zaczął rodzić się na początku pandemii, co zaowocowało piosenkami inspirowanymi bezpośrednio tym okresem. Kolekcja, jak wiemy, składa się z 12 utworów „obejmujących różnorodne nastroje: od złowrogiego początku – paranoi i obsesji – do ostatecznego rozwiązania – katharsis i radości – ze wszystkimi punktami pomiędzy”.

Jak się pracowało nad materiałem bez przyjaciela? Martin Gore na oficjalnej stronie zespołu pisał:

Pracę nad tym projektem rozpoczęliśmy na początku pandemii i był on inspirowany tamtym czasem. Po odejściu Fletchera zdecydowaliśmy się ją kontynuować, bo jesteśmy pewni, że tego właśnie by chciał. To nadaje projektowi dodatkowego znaczenia.

Gahan dodawał, że Fletch – jak go nazywali – „pokochałby ten album” i że nie mogą się doczekać, żeby „wkrótce się nim z nami podzielić i zaprezentować go na żywo na koncertach”. Nazwa albumu Memento Mori (łac. pamiętaj o śmierci) jest hołdem dla zmarłego muzyka.

Nagranie

Prace nad płytą Memento Mori, czyli pisanie utworów i nagrania demo, rozpoczęły się jeszcze przed niespodziewaną śmiercią Fletchera. Dave Gahan w wywiadzie udzielonym magazynowi „New Musical Express” mówił, że klawiszowiec nie zdążył niczego nagrać:

Wiele utworów z tej płyty zostało napisanych w ciągu ostatnich kilku lat, a Martin [Gore, kolega z zespołu] przez jakiś czas rejestrował wersje demo i tylko czekał, aż wrócę do owczarni. (…) Rozmawialiśmy o zrobieniu czegoś razem pod koniec zeszłego roku, potem rozmawialiśmy o tym poważniej w styczniu i oto jesteśmy – mamy gotową płytę.
⸜ ANDREW TRENDELL, Depeche Mode tell us about emotional new album ‘Memento Mori’ and losing Andy Fletcher, „New Musical Express”, 5 października 2022, → www.NME.com, dostęp: 28.06.2023.

Na producenta albumu został wybrany JAMES FORD, angielski producent muzyczny, znany ze współpracy z zespołami Arctic Monkeys, Florence and the Machine, czy Gorillaz. O tym, jak różne style muzyczne „obsługiwał” świadczą jego kolaboracje z popowymi, odwołującymi się do disco lat 80. twórcami – Pet Shop Boys (SMASH – The Singles 1985-2020) i Kylie Minogue (Disco: Guest List Edition); dla tej ostatniej napisał również utwór na pierwszy singiel z płyty.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Równie ważną osobą podczas powstania płyty była MARTA SALOGNI. Być może zresztą to ona była najważniejsza. Urodzona we Włoszech, blisko Mediolanu, od dziecka przejawiała zainteresowanie muzyką i sztuką. W wieku lat 16 zaczęła nagrywać muzykę, pracując w najlepszych włoskich studiach nagraniowych. W 2010 roku przeniosła się do Londynu, aby uczestniczyć w zajęciach Alchemea Music Production College. Najbardziej interesowały ją syntezatory i magnetofony analogowe.

Magazyn „Sound On Sound” przedstawiając w 2018 roku jej sylwetkę pisał, że zaledwie osiem lat po przybyciu z rodzinnej Italii do Londynu była już znana z pracy z takimi artystami, jak Björk, Frank Ocean, Goldfrapp, Sampha, Django Django, MIA i FKA Twigs (więcej → TUTAJ). Salogni pracowała w studiach Dean Street, RAK, Strongroom oraz Mute, zarówno jako realizator dźwięku, jak i mikser. Do pracy nad Memento Mori zatrudniona została przez Forda zarówno w roli nagraniowca, jak i miksera. Album zmiksowała w swoim Studio Zona, mieszczącym się we Wschodnim Londynie.

Przywołany już „Sound On Sound” w leadzie to artykułu Inside Track: Depeche Mode ‘Memento Mori’ wybijał informację, że w nagraniu płyty dużą rolę odegrała taśma analogowa. Nie jako medium nagraniowe – album został zarejestrowany cyfrowo, w DAW-ie Pro Tools, w rozdzielczości 24 bity, 96 kHz, ale przy produkcji albumu. Realizatorka jest bowiem posiadaczką dwunastu (!) stereofonicznych magnetofonów analogowych, których używa do zmiany dźwięku nagrań. Także i stół mikserski ma niecodzienny, ponieważ jest to, pochodzący z 1974 roku, prototyp analogowego miksera firmy Studer. Niewielka liczba kanałów wpłynie też na dźwięk albumu.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
MARTA SALOGNI przed swoją konsolą firmy Studer – foto Marta Salogni

Źródeł jej współpracy Depeche Mode należy upatrywać we współpracy z Dantonem Supple w 2015 roku, któremu asystowała przy nagraniu płyty Angels & Ghosts zespołu Soulsaver oraz Dave’a Gahana. W 2020 roku miała już ważniejszą rolę do odegrania, bo miksowała ich album Imposter:

James zadzwonił do mnie wiosną zeszłego roku i zapytał: „Wiem, że obecnie zajmujesz się głównie produkcją i miksowaniem, ale czy byłbyś zainteresowany nagraniem ze mną Depeche Mode na nowy album?” Uwielbiam Depeche Mode, więc odparłam: „Oczywiście, że tak”. Ale potem zmarł Andy Fletcher [klawiszowiec zespołu] i wszystko, co mogliśmy zrobić, to czekać. W końcu zapadła decyzja, aby ruszyć z albumem, między innymi po to, aby uczcić pamięć Andy’ego.
PAUL TINGEN, Inside Track: Depeche Mode ‘Memento Mori’. Secrets Of The Mix Engineers: Marta Salogni, „Sound On Sound”, czerwiec 2023, → www.SOUNDONSOUND.com, dostęp: 29.06.2023.

Od wielu lat sposób pracy nad albumami Depeche Mode jest taki sam. Dave Gahan mieszka w Stanach Zjednoczonych, a Martin Gore w Anglii, pod Londynem. Gore ma swoje studio domowe, ale większość sprzętu znajduje się w jego studio ELECTRIC LADYBOY w Santa Barbara w Kalifornii. W lipcu 2022 roku Salogni poleciała do USA. Jak wspomina, studio Gore’a było dla niej jak wielki plac zabaw. Muzyk Depeche Mode jest znanym kolekcjonerem i znawcą syntezatorów analogowych, a są one – jak mówiliśmy – wielką miłością włoskiej realizatorki. Urządzenia są w studio precyzyjnie poukładane i podłączone. Racki mają kształt litery „U”, z przedwzmacniaczami, urządzeniami do korekcji dynamiki i zmieniającymi dźwięk po jednej stronie, a efekty o drugiej. Są tam również tak niezwykłe instrumenty, jak stare syntezatory Mooga czy Roland System‑500 itd.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
   ⸜ Rzut oka na modułowe syntezatory i urządzenia peryferyjne w ELECTRIC LADYBOY • foto Martin Gore, → FACEBOOK

Studio to jest jednak w pełni cyfrowe. Jego sercem jest konsola mikserska SSL Nucleus. To, tak naprawdę kontroler stacji DAW – sygnał nagrywany jest w systemie Pro Tools (więcej o systemach DAW → TUTAJ). Jej częścią są jednak przedwzmacniacze SSL, a sygnał przesyłany jest za pomocą protokołu Dante. Ślady zostały więc zapisane cyfrowo przez cyfrowy stół mikserski. Na jego wyjściu znajdują się konwertery D/A i wzmacniacze o opatentowanej przez SSL topologii SuperAnalogue. Sygnał z nich przesyłany jest do monitorów BAREFOOT. To amerykańska, mająca siedzibę w Portland w stanie Oregon firma, której kolumny mają niewielkie rozmiary, a to dzięki umieszczeniu głośników basowych z boku obudowy. W pomieszczeniu obok, gdzie znajduje się jeszcze więcej syntezatorów, urządzono prowizoryczny „booth” dla wokalistów.

W czasie nagrań wiele eksperymentowano z dźwiękiem, ale przez cały czas, jak wspomina, brakowało jej taśmy. W końcu zebrała się na odwagę i zapytała obecnych w studiu Gore’a, Gahana i Forda, czy może jakiś ściągnąć. Podzwoniła po znajomych i dogadała się ze studiem Wiggle World (Los Angeles). Wypożyczyła trzy magnetofony: Otari MX5050, Akai i Sony (wszystkie ¼”) i zaczęła eksperymentować z taśmowymi loopami. Pozostałej trójce również się to spodobało, więc kiedy wróciła do Stanów na drugą część nagrań we wrześniu 2022 Martin kupił dwa Revoxy A77 z którymi dokończyła pracę.

Wokal Gahana nagrany został przez mikrofon Naumann U87 z przedwzmacniaczami API oraz LA-2A i skorygowany w Massive Passive EQ; na całość zapięła automatyczną kontrolę głośności, ponieważ chciała, aby tekst był zawsze czytelny. Większość pogłosów uzyskano dzięki magnetofonom. Z kolei smyczki zostały nagrane w, należącym do Ricka Rubina, studiu SHANGRI‑LA. Aranżacją zajął się DAVIDE ROSSI, wielokrotny zdobywca nagród Grammy za swoją pracę z zespołami Coldplay Goldfrapp, Röyksopp, U2 oraz wykonawcami jak Neil Diamond, Alicia Keys, Dido, Ed Sheeran. Tam również dograno resztę wokali oraz partie perkusji.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Ciekawostka – główny pogłos na smyczkach został uzyskany przez wstawienie głośnika i mikrofonu w łazience studia. Perkusję nagrano korzystając z automatu Roland TR-606 i wielu różnych elementów. Bas w całości został wygenerowany przez syntezator Mooga. Jak realizatorka mówiła, dodała do niego wiele różnych efektów, zarówno w postaci wtyczek dla Pro-Toolsa, jak i zewnętrznych:

Jeśli chodzi o bas, to naprawdę lubię mieć go dużo i żeby był jak najbardziej klarowny. Powinien brzmieć dobrze na słuchawkach AirPods, głośnikach mono, głośnikach stereo z subwooferem lub bez, na głośnikach współczesnych i głośnikach „vintage” z lat 70. Chcę brzmienia, które jest demokratyczne. Ale też potrzebuję doświadczyć dźwięku w najlepszej możliwej jakości. Oznacza to, że robię swoje miksy porównując je A/B w wielu różnych systemach.
⸜ dz. cyt.

O ile nagrania miały miejsce w Santa Barbara i Malibu (Kalifornia), o tyle miks został wykonany w studiu Zona, należącym do Salogni, które urządziła w 2019 roku, a gdzie przeniosła się ze studiów Mute. Jak mówiła magazynowi „Tape-Op”, obok jest duże studio Pony Studios zbudowane przez członków zespołu Tempest, z którego w razie potrzeby można dowolnie korzystać (#153/17).

Wydania

Memento Mori ukazła się w postaci podwójnej płyty LP, dwóch wersji CD oraz plików AIFF i FLAC 24/96, w tym FLAC MQA Studio dla Tidala. Przez jakiś czas dostępne były zestawy składające się z LP, CD i kasety, w których wkładkę podpisali obydwaj muzycy.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Oprawę graficzną zaprojektował, jak zwykle, ANTON CORBIJN, holenderski fotograf i artysta wizualny, związany z zespołem od Black Celebration (1986). Przymnijmy, że w 2021 roku wydawnictwo Taschen przygotowało album zatytułowany Depeche Mode by Anton Corbijn: 81-18.

Płyty CD różnią się między sobą jedynie sposobem wydania i poligrafią.  Z kolei ilość ścieżek jest na obydwu dokładnie taka sama. Co jest rozczarowujące. Wersja DeLuxe ma sztywne, kartonowe okładki oraz grubą książeczkę, a podstawowa to digipack z trzema elementami. Ta druga bardziej mi się podoba. Na jej froncie umieszczono stylizowane logo DM i tytuł, przy czym „D” i „M” w logo są tłoczone i pokryte odbijającą światło farbą.

Wersja luksusowa ma na okładce jedynie zdjęcie, bez napisów, acz z naklejką. Różnią się one grafiką: na DeLuxe jest pojedynczy wieniec pogrzebowy w kształcie anielskich skrzydeł – to motyw wykorzystywany lata temu przez Gore’a w czasie koncertów – a na zwykłej wieńce są dwa. Trudność przy tej ostatniej stanowi sposób wkładani płyty – od środka, co powoduje, że się ona rysuje. Polecam foliowe, antystatyczne koszulki firmy Nagaoka.

Ciekawie jest z singlami. Wszystkie, które się od tej pory ukazały były singlami cyfrowymi, poza maksisinglem z remiksami Ghosts Again, dostępnym na CD. I tylko w Niemczech ukazały się one na 7” płytce. W kolorze czarnym i białym okładki dostępne były jako dodatek do magazynów muzycznych, na przykład „The Rolling Stone”.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

I jest jeszcze wersja wydana w Japonii. I to chyba największy zawód, jaki mógł mnie spotkać. W przeszłości płyty DM ukazywały się na CD i SACD, a po kupieniu Mute przez Sony – także na BSCD2. Wersja Memento Mori z Japonii japońskie ma tylko… OBI. To zresztą nie obi, a po prostu obwoluta, w środku której znajduje się europejskie wydanie DeLuxe. Krążek został wytłoczony w „EU”. Dodajmy, że jest również wersja na kasecie magnetofonowej, a płyta LP dostępna jest w kolorach czarnym, czerwonym, ciemnoczerwonym, może byćrównież przezroczysta. Winyle są dwa, jednostronne, z drugą stroną na której naniesiono grawerunek.

Odsłuch

BYŁEM DO TEJ PŁYTY źle nastawiony, od samego początku. Nie cenię zbytnio tytułów DM wydanych po, znakomitym, albumie Ultra i mam wrażenie, że z każdym kolejnym wydawnictwem tria wyciekała ostatnia kropla tego, co czyniło z grupy wydarzenie, a nie kolejną grupę kolesi grających smętny elektro-rock.

Pierwsze single z tej płyty, Ghosts Again (9 lutego) oraz My Cosmos Is Mine (9 marca), tylko utwierdziły mnie w tym poglądzie. I tak by pewnie zostało, gdybym nie posłuchał w skupieniu całej płyty. Ten odsłuch zmienił moje podejście do Memento Mori. To wciąż nie jest płyta na miarę wspomnianej płyty Ultra, o Violatorze nawet nie wspominając, wyrasta jednak ponad to, co w zespół proponował nam ostatnich latach.

Przede wszystkim: brzmienie. Po płaskich dynamicznie, zgaszonych barwowo, ale mimo to irytująco jaskrawych płytach dostajemy do ręki zestaw nagrań o ładnie dobranych barwach, kreatywnie wykorzystanych planach dźwiękowych i po prostu dobrym dźwięku. A w nim uwagę zwraca przede wszystkim bas – wreszcie mocny, pełny, gęsty. Zresztą tak ten album się rozpoczyna, od generowanego w analogowym syntezatorze Mooga dźwięku otwierającym My Cosmos Is Mine ˻ 1 ˺.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Drugi na płycie Wagging Tongue ˻ 2 ˺ jest znacznie lżejszy tonalnie, ale to wybór artystyczny, bo co jakiś czas i tam odzywa się niski bas. Ważniejsze jednak jest to, że wreszcie słychać wokal Gahana, a chórki Martina Gore’a mają długi pogłos, który znamy z wczesnych nagrań grupy. Także i w Ghosts Again ˻ 3 ˺, gdzie na wokalu prowadzącym jest ciekawy pogłos, słychać go klarownie, dobrze, mimo że jest w miksie dość daleko. No i także tutaj podstawą jest głęboki, tłusty bit. Bardzo dobrze daje o sobie znać powrót do dźwięków znanych z wczesnych nagrań DM, głównie przez „wiszące” w powietrzu wysokie dźwięki syntezatorów. Problemem jest dla mnie tylko niespodziewane, jakby niedopracowane, zakończenie utworu.

Inaczej zaczyna się z kolei Don’t Say You Love Me ˻ 4 ˺, otwierany przez przetworzoną gitarę Gore’a. To ballada, przypominająca nieco kawałek z którejś z wcześniejszych płyt, ale z lepszą aranżacją i ciekawszym wokalem. Gahan pozwala sobie tutaj na modulację głosu, której nie słyszałem u niego jeszcze chyba nigdy wcześniej. A refren – wspaniały (!). Przypominający najlepsze momenty z Music for the Masses niesiony jest przez powolny, ale gęsty puls. I ten świetny chórek Gore’a w dalekim planie, ustawiony za wokalem Gahana. Bardzo ładnie wpleciono, pojawiającą się w 2:50, gitarę elektryczną o barwie przypominającą granie bluesowe.

My Favourite Stranger ˻ 5 ˺ rozpoczyna się niskim basem, ponownie generowanym elektronicznie z analogowego syntezatora. Wokal prowadzący podawany jest z podbiciem głosu Gore’a, ale tak, jakby to był jeden głos. Za chwilę dostajemy zresztą zabawę pogłosami, rozmieszczającymi głos po kanałach. To prosty utwór, ale jego rytmika i wciągający motyw basu powodują, że pięknie „wchodzi” i zostaje w pamięci. Plany nie są może specjalnie wyciągnięte w tył, ale są za to bardzo dobrze różnicowane. Także kiedy Gore jest multiplikowany, daje to poczucie „gęstego” chórku, mocnego podkładu dla głosu prowadzącego. A zakończenie – świetne, w duchu drugiej lub trzeciej płyty zespołu. 

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Zupełnie inaczej wchodzimy w Soul With Me ˻ 6 ˺. Powolny, niemalże-blues, śpiewany przez Martina Gore’a ma w tle jego gitarę grającą rozłożone akordy. Ale ważniejsze są plany syntezatorów i elektroniczna perkusja, tworzące gęsty „dywan”. Jeśli chodzi o rozmieszczenie elementów na scenie, to akurat ten utwór jest mniej selektywny i dźwięki są bardziej z sobą złączone, niemalże zlepione.

Kolejnym powrotem do Sounds of… jest Caroline’s Monkey ˻ 7 ˺. Śpiewany, jakby był wyliczanką utwór pokazuje, kolejny raz, że melorecytacja nie jest mocną stroną Davida Gahana. Ciekawiej robi się w refrenie, gdzie mamy charakterystyczne chórki Gore’a. Ale czegoś tu zabrakło, jakby zespół nie mógł się zdecydować na to, jaki to ma być aranż, jaki „vibe” ten utwór ma przekazywać. Z ciekawszych rzeczy powiedzmy o tym, że pojawia się tutaj dźwięk za naszej głowy, a dokładniej z lewej i prawej strony – to elementy perkusji.

Powrót do dobrego wokalu to początek Before We Drown ˻ 8 ˺. Głos jest tu ustawiony daleko z tyłu sceny, z długim pogłosem i z chórkami w charakterystycznym dla starego DM stylu, to jest śpiewanymi wysoko, w kadencji wznoszącej. Słuchając tego utworu mamy wrażenie, jakby sięgnięto w nim po tonacje muzyki arabskiej, choć nie wprost. „Robi” to głównie syntezator grający w wyższych rejestrach, przypominający dźwięk wydawany niegdyś przez gry na komputery Atari. Perkusja pokazana jest na wprost nas, niemalże w mono.

Do gęstego, niskiego grania wracamy w People Are Good ˻ 9 ˺. Co ciekawe, to tutaj najlepiej słychać strategię którą zespół obrał w kontekście perkusji, jest ona wtopiona w tło, ma niewiele wysokich tonów i operuje głównie w średnim paśmie. Jest też monofoniczna. Stereofonię zapewniają dźwięki syntezatorów i chórki Gore’a. Jak w 1:47, kiedy wokół głowy „przejeżdża” nam dość wysoki dźwięk. Bas schodzi jednak nisko, jest gęsty i dość mocny. Nie ma on wyraźnych krawędzi, to jest ma selektywnego ataku i wybrzmienia, choć trzeba powiedzie, że pasuje do całości.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Niemalże dyskotekowy Always You ˻ 10 ˺, z basem wprost z lat 80., to kolejny dobry utwór na tej płycie. Świetny, wspaniale zaśpiewany refren z wycofanym wokalem w dużej przestrzeni i melancholijna aura – to jest to, czego oczekuję po Depeche Mode. Dźwięki syntezatorów przypominają zarówno to, co w tamtym czasie robił Jean Michele-Jarre, jak i inni instrumentaliści. Ostatnio z podobnym współbrzmieniem kilka utworów pokazał duet Pet Shop Boys na płycie Super.

Jeśli chcieliby państwo usłyszeć, jak mogłaby brzmieć druga płyta zespołu, czyli Abroken Frame, ale nagrana dzisiaj, sięgnijcie po Never Let Me Go ˻ 11 ˺. Rytmiczny podkład z automatu, wysokie dźwięki syntezatora, rozłożone po kanałach, plus – wówczas nieobecna – gitara, tworzą fajny, zimnofalowy kawałek śpiewany mechanicznie jakby to była płyta Gary’ego Newmana. Ale właśnie – gitara. Jest ona przepuszczona przez efekt, który nadaje jej agresji i zlewa z sobą kolejne dźwięki. Fajnie ożywia ten utwór i powoduje, że ma on więcej energii i charakteru.

Kiedy kończymy płytę mającą funeralny nastrój, utwór musi być szczególny. Speak To Me ˻ 12 ˺ rozpoczyna się powolnym wokalem podbitym syntezatorami z lat 80. i powolnym basem. To list do przyjaciela, którego już nie ma. Wracamy tym utworem do czasów w których Depeche Mode było jasno błyszczącą gwiazdą, a jednocześnie jest on z tej bańki ucieczką. Sugeruje to przyspieszający puls basu i wznoszące się, coraz głośniejsze dźwięki syntezatorów, zniekształconych, niemalże atakujących nas, grających nie w tonacji, a wjeżdżające w kolejną.

Całość kończy się coraz bardziej zniekształconym, urwanym nagle syntezatorem.

˻ TIDAL ˺

Serwis Tidal oferuje najnowszą płytę Depeche Mode w plikach FLAC MQA Studio 24/96, a więc naprawdę hi-res. Dźwięk z plików ma jaśniejszą barwę, a wokal wydaje się bliżej nas. Mam wrażenie, że inaczej ustawiono w tym przypadku kompresję, wydobywając głos Gahana na pierwszy plan. Mniej tu detali i szczegółów, a rozdzielczość jest niższa. Ale też bas schodzi całkiem nisko, a całość ma dobrze ustawioną barwę.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
⸜ Maksisingiel z remiksami utworu Ghosts Again

Przez całą płytę towarzyszyło mi jednak wrażenie, że producenci zamówili tę wersję – a na serwisy streamingowe wykonuje się osobny master – pod kątem bliskiego dźwięku, dźwięku namacalnego. Nie ma tutaj miejsca na dalekie plany, a więcej jest dźwięków dochodzących z boków i spoza głowy. Warto zwrócić uwagę na to, że podbito część wyższego basu, przez co całość wydaje się większa i gęstsza, nawet jeśli to tylko złudzenie.  To naprawdę fajne granie, kiedy chodzimy po mieście ze słuchawkami na uszach. Wysłuchałem w ten sposób tego krążka kilkukrotnie i bardzo mi się podobał.

Problemem jest, kiedy chcemy tego posłuchać na wysokiej klasy systemie. Wówczas różnica między wersją CD i plikami staje się naprawdę duża. Może pliki kupione bezpośrednio u wydawcy brzmią lepiej – tego nie wiem.

˻ Ghosts Again (Remixes) ˺

Inaczej jest z remiksami wypuszczonymi przez zespół w postaci cyfrowej. Wprawdzie w Tidalu dostępne są w niższej niż album częstotliwości próbkowania – 48 kHz, a nie 96 kHz – to jednak estetyka remiksu lepiej do tego masteru pasuje. Zresztą, to bardzo dobre remiksy, bardzo mi się ten maksisingiel spodobał. Brzmienie jest głębokie, nasycone i ładnie poukładane. Nagrania mają sporo mniejszą rozdzielczość i selektywność, ale, jak mówię, nie przeszkadza mi to – to są remiksy, a nie oryginały. I często są naprawdę ciekawe, , a nawet zabawne, jak grany w stylu „western” Davide Rossi Strings Remix. A jeśli chcemy usłyszeć naprawdę niski bas puśćmy Bersonist’s Shadow Mix, nie zawiedziemy się.

Podsumowanie

Płyty DM z pierwszej fazy działalności charakteryzują się wielopiętrową budową. Na każdy dźwięk, który słyszymy przypada kilka, często kilkanaście ścieżek, budujących zupełnie nowy dźwięk, dźwięk niezwykle bogaty harmonicznie. Ścieżek zapisanych w różnych formatach, dyskach i dyskietkach jest tak wiele, że przy remiksie materiału trzeba było wiele z nich cyfrowo emulować, o czym mówił KEVIN PAUL odpowiedzialny za reedycje wielokanałowe (więcej → TUTAJ). 

Wraz z upowszechnieniem stacji DAW, w tym Pro Tools, „gęstość” wydawnictw tego zespołu zmienia się, jest coraz mniejsza. Co jest paradoksem, bo w teorii powinno być odwrotnie, bo tysiące wtyczek do programu daje – znowu w teorii – nieograniczone możliwości. Tak nie jest. Im więcej wtyczek – tym mniej bogaty dźwięk. Są od tego wyjątki – patrz Random Access Memories duetu Daft Punk, ale to rzadkość.

I być może dlatego najnowsza płyta się na tym tle wyróżnia. Powstała w niemal całkowicie cyfrowym otoczeniu, ale kreatywne wykorzystanie taśmy w budowaniu przestrzeni, a także wpływ niewielkiego, ale świetnego analogowego stołu mikserskiego Studer dały nową jakość. Marta Salogni pokazała w „Sound On Sound” wydrukowane w programie ścieżki gitar z wieloma różnymi efektami na każdej z nich – dopiero złożone w całość tworzą to, co słyszymy.

Dźwięk nie jest specjalnie rozdzielczy, ani nie ma głębokiej sceny. Jest za to niesamowicie gęsty i ma wspaniały bas. Wysokie tony są raczej ciepłe i jest to osobisty wybór realizatorki. No i plany, chórki, barwy mają bardzo dobrą energię. To chyba najciekawsza płyta po Ultrze, naprawdę fajna.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
˻ JAK SŁUCHALIŚMY ˺ Odsłuch został przeprowadzony w systemie referencyjnym „High Fidelity”. Płyta odtwarzana była na odtwarzaczu SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition oraz odtwarzaczu plików Mytek Brooklyn Bridge. Sygnał przesyłany był do lampowego przedwzmacniacza liniowego Ayon Audio Spheris III i wreszcie do wzmacniacza mocy Soulution 710 oraz kolumn Harbeth M40.1. Okablowanie – Crystal Cable Absolute Dream, Siltech Triple Crown, z zasilaniem Siltech, Acoustic Revive i Acrolink.
tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia Sony Music | „High Fidelity” | Marta Salogni | Martin Gore

www.SONYMUSIC.com

«●»

Poprzednie

Następne