ROBERT KANAAN proponuje najnowszą płytę „Atea”, powstałą z inspiracji światłem

ROBERT KANAAN, kompozytor, muzyk, producent, absolwent Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, od ponad dwudziestu lat aktywnie zajmuje się muzyką, komponuje dla radia, dla teatru, dla widowisk artystycznych. Skomponował muzykę do ponad trzydziestu sztuk teatralnych. Wydawał płyty w Polsce i za granicą. 22 sierpnia ukazała się jego najnowsza płyta Atea. Powstała w wyniku zachwytem nad światłem – jak mówi artysta, „jest to światło będące symbolem nadziei, a nawet Nadziei”.

ROBERT KANAAN | ATEA

Wydawca: Soliton SL1174
Nośnik: COMPACT DISC
Premiera: 22.08.2021
Tekst: WOJCIECH PACUŁA
Jakość dźwięku: 7-8/10

W wywiadzie, który Robert udzielił HIGH FIDELITY mówił:

Odkryłem pewną prawidłowość. Otóż, niemal zawsze nadzieja jest istotowo związana za światłem, przede wszystkim światłem słonecznym. I oto otworzył się wielki rozdział prastarych wierzeń, uniwersalnych pojęć i tego niezmiennego ŚWIATŁA, które na wyspach Polinezji było deifikowane jako ATEA – bóstwo Światła, Słońca, Blasku, a pośrednio – tak, jak u Sokratesa (wow!) – PRAWDY – DOBRA – PIĘKNA.

| EL-MUZYKA W CZASACH ZARAZY, „High Fidelity” № 209, 16 września 2021, czytaj TUTAJ; dostęp: 16.09.2021.

Była to inspiracja, na bazie której pozostało stworzyć muzykę. W ten sposób powstał album Atea, a na nim dwanaście utworów „inspirowanych światłem i nadzieją”. Jak mówi artysta, „łapiąc słońce i światło przychodzące latem, a z czasem też z większą dawką słońca wakacyjnego – skomponowałem prawie 60 minut nowej autorskiej muzyki”.

PRODUKCJA

Do pracy nad płytą Robert Kanaan wykorzystał wiele orkiestrowych sampli, nieco mniej skrzypiec – choć to jego ulubiony instrument akustyczny – za to więcej dętych blaszanych, także tych mniej oczywistych (CIMBASSO, FLUGELHORN). Gdyby miał określić ten styl, nazwałby go „symfoniczną elektroniką”. O procesie twórczym opowie sam artysta.

»«

⸜ Kilka prostych słów…

Płyta Atea nie powstała zbyt szybko, to trwało około roku. Pierwszy rok pandemii był, jak wiadomo, dużym szokiem i próbą oswojenia całkiem nowej rzeczywistości. Po pewnym czasie zaczęło się mówić o szczepionkach, o odporności populacyjnej. Równolegle siedząc głównie w domu, gdzie mam studio, miałem też więcej czasu na pracę. Prowadzę zajęcia z młodzieżą, teraz wszystko przeniosło się na system online. Poczułem się jak muzyk w jaskini, o której wspomniałem przy okazji naszej rozmowy. Mam generalnie w sobie duży respekt dla sił przyrody, sił życia, które, jak powiedział Jeff Goldblum „znajdzie drogę”. Nie traktuję Parku Jurajskiego jako źródła mądrości życiowych, ale coś w tym stwierdzeniu jest.

STEPHAN MICUS ECM

Przyglądałem się moim dzieciom, jak łatwo przystosowały się do tej pandemii, której fakt mnie wciąż zadziwiał. Pamiętam jakieś zamknięcie Wrocławia sprzed lat. Ospa… Czytałem i bardzo cenię Dżumę Camusa. A jednak trudno mi było ten fakt obecnej pandemii tak po prostu zaakceptować. Moja ośmioletnia córka nie miała z tym problemu. Dla niej maseczki (byle ładne :)) stały się elementem codzienności. Nauczyła się z tym żyć.

W pewnym momencie sam spróbowałem też to „oswoić”, stworzyłem więc grupę na facebooku, KWARANTANNA – MUZYCY PRZECIW WIRUSOWI – ON LINE, a co najciekawsze, nawet powstał jeden utwór z nadesłanych przez kolegów śladów. Obecnie grupa liczy 57 członków i przez cały czas koledzy publikują tam rozmaite treści związane z muzyką.

INSPIRACJE | To był jakiś poryw, impuls. Natomiast pojawił się też bardziej trwały proces, tendencja, w mojej głowie – żeby się nie dać. Nie poddawać się, tylko zrobić wszystko, żeby nie zachorować, zaszczepić się, uważać, ale też – zacząć żyć nadzieją. Nadzieja w zwycięską siłę życia jest tak naprawdę przewodnim motywem płyty Atea. Stałym motywem w mojej pracy jest poszukiwanie źródeł, inspiracji w takim obszarze kulturowym, w obszarze znaczeń, symboli, archetypów. Bardzo mnie to pociąga i inspiruje. Poszukiwanie archetypów prowadziło mnie wcześniej do zagłębiania się w kwestię GAI, Matki Ziemi. Obecna płyta jest naturalną kontynuacją. Ma bardzo podobny układ. Kompozycja klamrowa. Dwanaście utworów.

Słońce, Blask – siła życiowa, która znalazła tak piękne określenie, jak Atea, a w dodatku spoglądała na nie z perspektywy dawnych kultur oceanicznych – to było to! To jest dla mnie tzw. samograj, ten temat wciąż do mnie wraca i z największą ochotą biorę go na warsztat.

Jak już wspomniałem, życiodajna siła ŚWIATŁA, które łączy się z wiedzą o roli gwiazd supernovych i pochodzeniu naszej materii – były dla mnie bardzo potrzebną inspiracją. Opowiadając o nadziei, sam się trochę pod tę opowieść „podłączyłem”, dałem się uwieść tej opowieści. Światło zwycięża mroki ciemności. To dla mnie idealna inspiracja w idealnym momencie. Tu i teraz. We właściwym miejscu i czasie.

Pozostawała kwestia, JAK? Jak o tym opowiedzieć, jakich narzędzi użyć? Uwielbiam brzmienie orkiestry symfonicznej… Syntezatory jednak mają też coś wspaniałego do zaoferowania.. Postanowiłem zatem użyć całego arsenału sampli orkiestrowych i jeszcze wzbogacić brzmienie tym co mają najlepszego syntezatory.

INSTRUMENTARIUM | Użyłem zatem całej masy sampli instrumentów smyczkowych – Vienna Symphonic Library, East West Opus Edition, 8Dio, Spitfire Audio, Native Instruments…

NAGRANIE | Całą płyta została nagrana w wysokiej rozdzielczości (96 kHz) i 24 bitach. Część śladów pozostała do końca śladami VST, a część zrenderowałem do postaci audio, żeby móc popracować właśnie w obszarze sounddesignu.

STEPHAN MICUS ECM

Moją podstawową platformą pracy jest Cubase. Tutaj materiał został przeze mnie zmiksowany co trwało bardzo długo – robiłem sobie też przerwy na zyskanie świeżości odbioru. Praktycznie do ostatniej chwili pracuję na plikach 24-bitowych. Przejście na format CDA i dithering pojawia się na ostatnim etapie. Pracuję na tym etapie na aplikacji masteringowej Hofa Studios.

Sam również zmasterowałem płytę w środowisku Wavelaba z użyciem wielu specjalistycznych narzędzi od Waves, IK Multimedia, Steinberga, PSP, Izotope. Był to jeden z najdłuższych procesów masteringu jakie pamiętam, ciągle byłem niezadowolony. Natomiast włożyłem w ten album ogromnie dużo serca, pracy, osobistego zaangażowania. Chciałem, żeby był taki mój „od A do Z”. Prawdziwy i głęboko osadzony w emocjach.

GRAFIKA | Płyta następnie zyskała szatę graficzną. Początkowo sam miałem jakieś pomysły, ale na szczęście grafiką ostatecznie zajęli się fachowcy z Agana Studio w Poznaniu, gdzie nad całością czuwał mój serdeczny przyjaciel jeszcze z czasów studenckich, Ireneusz Remblewski. Agana Studio stałą się także partnerem projektu, obok firmy Pura Vida. Obu partnerom serdecznie dziękuję.

STEPHAN MICUS ECM

Wydawcą płyty jest Soliton i tu także chciałbym podziękować za serce włożone od początku w wydawnictwo – forma plastyczna albumu została wykonana bardzo starannie i fachowo, w solidnej oprawie i na lśniącym papierze. Oprócz ucha, ma cieszyć także i oko. Wszystkim osobom zaangażowanym w powstanie tej płyty serdecznie dziękuję! RK

WYDANIE

Materiał został wydany przez Soliton – dom dla wielu muzyków parających się muzyką elektroniczną. Płytę wydano w postaci trzyczęściowego digipacku, niestety bez książeczki. Okładka ma ladne kolor i jest dobrze wydrukowana, czego nie da się powiedzieć o wydruku na samej płycie. Zamieszczona w środku fotografia Roberta została wykonana przez Piotra Brzezińskiego. Zabrakło jednak informacji o autor okładki, miejscu nagrania i czasie, w którym materiał powstał. Znalazły się za informacje o wykorzystanych przez muzyka samplach.

SŁUCHAMY

Płytę rozpoczyna orkiestrowy, mający epicki rozmach, wstęp. Jak gdybyśmy byli świadkami przepłynięcia przed nami armady galer – może Ateńczyków, a może Persów, którzy w 480 roku p.n.e. starli się pod Salaminą. Po chwili jednak nastrój się zmienia i oto jesteśmy na pełnym morzu, nie jest to już wyprawa wojenna, ale bardziej odkrywcza. Wciąż na początku drogi, entuzjastyczna i pełna werwy.

Dźwięk tego utworu jest naprawdę dobry, bo jest i głębia, jest perspektywa, jest też mocne uderzenie. Nie można mówić o wysokiej rozdzielczości, ale współczesne, dokonywane w systemach DAW nagrania elektroniki tak właśnie brzmią. Mamy więc czysty, ale wcale nie jasny dźwięk, w którym bardzo ładnie zachowano proporcje między instrumentami (samplami). Głębia sceny jest niezła, podobnie jak różnicowanie źródeł w obrębie sceny. To gładki, ładny, przyjemny przekaz. Zresztą sama muzyka też taka jest. Skupiona głównie na tym, co przed nami, chyba że – jak Endless horizons i Sunstorm – odzywają się instrumenty mające poszerzyć panoramę.

Sporo w nagraniach jest pogłosów, efektów typu „delay”, co daje dużą perspektywę i oddech – jak w pięknym Mellow blue, czy Ocean of serenity. Najlepiej słychać to jednak w Distant raibows, gdzie muzyka „wyłania się” z przestrzeni, a dźwięki wybrzmiewają po kilka sekund. Zaskoczeniem może być bliski dźwięk fletu w Old Raven’s legend, ale tylko przez chwilę, bo zaraz i on „poszybuje”.

Płytę kończy utwór The power of light. O ile w Atea wypływaliśmy w morze, o tyle w tym utworze wracamy – w chwale, z nowymi odkryciami, nową wiedzą. Wracamy odmienieni.

Płyta Atea powstała, jak mówił artysta, z inspiracji światłem i tak też ją odebrałem. Znajdująca się na niej muzyka ma w sobie coś lekkiego, zwiewnego, niesamowicie spokojnego. Posłuchajmy Immerse worlds z charakterystycznym dźwiękiem kotłów, a będziemy wiedzieli o czym mówię. W nagraniu tym dostaniemy też niski, mocny bas. Atea jest płytą na długie wieczory, ale i na rześkie poranki – ciepła i kojąca.

www.facebook.com/RobertKanaan

Tekst: WOJCIECH PACUŁA
Zdjęcia: Robert Kanaan | Wojciech Pacuła

Poprzednie

Następne