RIVERSIDE „ID.Entity”. Recenzja

Wydana 20 stycznia płyta „ID.Entity” jest powrotem po kilku latach nieobecności grupy RIVERSIDE.

Wikipedia rozpoczynając wpis o zespole mówi, że jest to „polski zespół muzyczny wykonujący muzykę z pogranicza rocka i metalu progresywnego” (więcej → TUTAJ, dostęp: 24.02.2023). I rzeczywiście, brzmienie i sposób w jaki na basie gra MARIUSZ DUDA, również główny wokalista zespołu, przypomina to, co możemy usłyszeć na albumach grupy Tool, podobnie jak Riverside zaliczanej do nurtu metalu progresywnego; Wikipedia notkę o niej zaczyna zresztą w identyczny sposób, jak tę o polskim zespole. W wywiadach padały również nazwy kapeli grających neoprogresywnego rocka, jak Pain of Salvation i Porcupine Tree.

ID.Entity jest ósmym albumem polskiej grupy, pierwszym wydanym z nowymi kompozycjami powstałymi po śmierci jej gitarzysty Piotra Grudzińskiego. Recenzujemy jej wersję na krążku Blu-spec CD2, któa ukazała się w Japonii nakładem Sony Music z logo Columbii. Znalazły się na niej dwa bonusowe utwory.

tekst WOJCIECH PACUŁA

zdjęcia mat. prasowe | „High Fidelity”

RIVERSIDE „ID.ENTITY”

Wydawca: Mystic Production/Sony Records Int’l SICP 31600
Format: CD, Blu-spec CD2, 2 x LP 180 g
Premiera: 20 stycznia 2023
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA

Jakość dźwięku: 7-8/10

MYSTIC.pl

Kierując swoje słowa do fanów, zespół pisał:

ID.Entity brzmi jak nowy rozdział w naszej karierze i jest albumem dla Riverside przełomowym z kilku powodów, ale jeden powód, o którym teraz napiszemy jest osobiście dla nas najważniejszy. Mamy już dosyć płaczu i żałoby.
Czujemy, że nasz zespół po wszystkich przejściach i 20 latach działalności potrzebuje odnowy i odświeżenia. Chcemy odpocząć od smutnych albumów (Bez obawy, melancholia wciąż istnieje :)) Dlatego przynajmniej na dwie, trzy najbliższe płyty przewidujemy zupełnie inny zastrzyk energii. Nowy album będzie początkiem nowego rozdziału. Początkiem naszej nowej dekady. W przeszłość oglądaliśmy się na „Riverside 20”. Przed nami przyszłość i być może… zupełnie nowa trylogia?
Wybitnie smutne rzeczy zostawimy sobie na nasze projekty solowe.
Dziękujemy wszystkim, którzy będą chcieli kontynuować z nami tę naszą wspólną podróż. Mamy nadzieję, że ID.Entity dostarczy Wam niezapomnianych wrażeń!
Zespół

Założony w 2001 roku w Warszawie zespół Riverside, swój debiutancki album Out of Myself wydał rok później. Pamiętam ten moment, ponieważ ówczesna Trójka (III Program Polskiego Radia) często grała wówczas utwór Loose Heart, który znalazł się nawet Liście Przebojów Programu Trzeciego Polskiego Radia Marka Niedźwieckiego. Jeśli państwo pamiętacie profil większości utworów, którym się to udawało, docenicie fakt, że mowa o trwającym niemal pięć minut kawałku z długimi pasażami gitarowymi.

Nieźle radził sobie również i drugi, pochodzący z 2005 roku, album Second Life Syndrome, jak i trzeci, Rapid Eye Movement (2007). To jednak dwa kolejne, wydany dwa lata później Anno Domini High Definition i Shrine of New Generation Slaves z 2013, przeniosły Riverside z niszy do mainstreamu i zakotwiczyły go w przestrzeni medialnej. Pierwszy z nich został wyróżniony złotą płytą i znalazł się na szczycie listy najpopularniejszych płyt w Polsce (OLiS), a drugi osiągnął miejsce drugie i był notowany na listach przebojów w Niemczech, Belgii, Szwajcarii, Holandii i Finlandii.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
⸜ Zespół Riverside A.D. 2023 • foto Radek Zawadzki

Love, Fear and the Time Machine z 2015 roku to ostatnia płyta, na której zagrał gitarzysta zespołu, PIOTR GRUDZIŃSKI, zmarły w 2016 roku. Miał zaledwie 40 lat. A przecież to płyta, która został uznana przez magazyn „Teraz Rock” albumem roku. Wydana pośmiertnie Eye of the Soundscape (2016) była pozycją przynoszącą ostatnie utwory z jego udziałem.

Płyta
˻ PROGRAM ˺ Friend or Foe? (07:29), Landmine Blast (04:50), Big Tech Brother (07:24), Post-Truth (05:37), The Place Where I Belong (13:16), I’m Done With You (05:52), Self-Aware (8:43)

W materiałach prasowych wydawcy czytamy:

Zespół wraca na nim w rejony znane z pierwszej dekady twórczości grupy, jednak mimo pewnych stylistycznych nawiązań do poprzednich płyt, najnowszy album jest dla Riverside zdecydowanie początkiem nowej muzycznej drogi.

Jak mówi się dalej, zespół całkowicie odbudował się już po stracie tragicznie zmarłego przyjaciela, „przeszedł żałobę i rozpoczął nowy rozdział w swojej karierze”.

ID.Entity to pierwszy materiał nagrany w nowym składzie, z gitarzystą MACIEJEM MELLEREM, będącym od 2020 roku oficjalnym członkiem zespołu Riverside. Materiały prasowe mówią, iż wpasowuje on się w stylistyczne ramy zespołu, podkreślając zarówno charakterystyczne „riversajdowe zagrywki”, dodając do tego swój własny charakter gry na instrumencie. Tytuł dobrze oddaje ducha poszukiwań swojej tożsamości. Ostatecznie zespół działa w zupełnie nowych warunkach i w nowym składzie. Wydawca, wytwórnia Mystic Production mówi:

Czy w dzisiejszych czasach można być sobą nie interesując się tym co dzieje się na świecie? Czy można żyć wśród ludzi nie interesując się społecznymi zmianami jakie zachodzą w coraz szybszym tempie? Riverside na swoim najnowszym albumie mówi, że nie jest to możliwe.

I dodaje, że do przetrwania tych trudnych czasów potrzebujemy samoświadomości, empatii, wspólnoty, oraz zarówno wsparcia drugiej osoby jak i odcięcia się od wszystkich, którzy wpuszczają w nasze życie jad, dzielą nas i antagonizują. Wiele z ważnych zagadnień poruszonych na najnowszym albumie sprawia, że ID.Entity jest nie tylko solidnym muzycznym i tekstowym początkiem trzeciej dekady działalności Riverside, ale również jednym z najważniejszych albumów w całej karierze zespołu.

Muzycy podkreślają, że ID.Entity jest koncept-albumem. Nie linearnym, jak dodają, ale tematycznym: „Wciąż tworzymy albumy, których najlepiej słucha się w całości. To płyta poświęcona kryzysowi tożsamości i o jej poszukiwaniu.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Po premierze nie wszyscy krytycy byli dla krążka przychylni. W ich wypowiedziach powtarzały się sformułowania o odejściu od rockowego, mocnego grania na rzecz wyraźniejszej obecności klawiszy (→ POLSKAPLYTA-POLSKAMUZYKA.pl). Wydaje się jednak, że chodziło raczej o to, że zespół zdecydował się iść dalej, a nie powielać wcześniejszych „patentów”. I chyba właśnie to spowodowało wśród jej fanów zamieszanie. Dobrze tę dezorientację słuchaczy podsumował recenzent Interii mówiąc, że rewolucję sugerowały dwa pierwsze single, natomiast reszta płyty jest znacznie bardziej klasyczna (→ muzyka.INTERIA.pl). Znacznie większa grupa zaakceptowała jednak ten nowy kierunek. Pisano o nim, że jest to „album bardzo dojrzały, równy, świetnie wyprodukowany, intensywny i najostrzejszy od czasu ADHD” (MLWZ.pl ).

Nagranie

Materiał nagrywany i miksowany był tym razem w dwóch studiach nagraniowych: THE BOOGIE TOWN STUDIO w Otwocku pod okiem Pawła Marciniaka oraz w warszawskim STUDIU SERAKOS pod okiem Magdy i Roberta Srzednickich. Masteringiem zajął się, współpracujący z zespołem przy nagraniach koncertowych, ROBERT SZYDŁO. O tym ostatnim Wikipedia mówi: polski basista, kompozytor, muzyk sesyjny, producent muzyczny i realizator dźwięku, wieloletni członek zespołu Wolna Grupa Bukowina. Od wielu lat związany z formacją Mikromusic. Producentem został tym razem sam Mariusz Duda.

O The Boogie Town Studio jego właściciele piszą:

Nasze studio nagrań istnieje od 2020 roku. Mieścimy się w Otwocku pod Warszawą i oferujemy wszelkie usługi związane z produkcją muzyczną, od nagrań wokali, instrumentów, poprzez miks oraz mastering. (…) Całkowita powierzchnia studia wynosi 190 m2. Składają się na nią: 100-metrowy live room, 3 osobne izolowane pomieszczenia do nagrań (wokali, bębnów, pieców gitarowych itp.), 50-metrowa reżyserka.
Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Jak wynika z materiałów opublikowanych na Facebooku, projekt The Boogie Town, gdzie materiał został nagrany, wykonała i nadzorowała jego wykonanie amerykańska firma SIA Acoustics, która stoi za projektami największych studiów nagrań na całym świecie, m.in. – czytamy – „nowojorskiego studia legendy w świecie muzyki – Clive’a Davis’a, wieloletniego szefa takich wytwórni jak choćby Columbią Records, założyciela wytwórni Arista Records, twórca sukcesów takich artystów jak np. Aretha Franklin czy Whitney Houston”. W studiu znajduje się analogowy stół mikserski SSL, a także fortepian, „który najczęściej można znaleźć w największych studiach świata, czyli Yamaha C7”.

Oprócz Riverside, nagrywali tam: Fisz Emade Tworzywo, Sound’n’Grace, Jary Oddział Zamknięte, Ralph Kamiński, Misha Piatigorsky, projekt Wodecki Jazz 70 m.in. z Henrykiem Miśkiewiczem oraz Markiem Napiórkowskim, artyści największej polskiej wytwórni hiphopowej Asfalt Records, raper i producent muzyczny Matheo, Grzech Piotrowski i wielu innych. Również i Studio Serakos, gdzie wykonano miks, ma się czym pochwalić, na przykład analogową konsolą Audient ZEN. Ciekawostka – kiedy spojrzymy na jej portoflio znajdziemy tam głównie ciężką muzykę metalową.

Nagrania dokonano w systemie Pro Tools Ultimate/HD Native, z przetwornikami AD/DA Apogee Symphony.

Wydanie

ID.Entity jest pierwszym albumem w karierze zespołu za którego szatę graficzną odpowiada polski artysta JAREK KUBICKI. Nie zrywając z przeszłością, zaproponował coś świeżego i progresywnego, co wyciąga trochę zespół z „szufladki” „prog rock”. Oprócz grafiki do samej płyty, zaprojektował też okładki dla trzech cyfrowych singli, które do tej pory zostały z tej płyty wykrojone.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Pierwsze od wielu lat premierowe wydawnictwo Riverside otrzymało od wydawcy duże wsparcie. Dzięki temu dostajemy do rąk kilka różnych wersji. Podstawą jest pojedyncza płyta CD, wydana w tzw. plastiku. Można kupić też wersję dwupłytową zatytułowaną ID.Entity CD MEDIABOOK. Obok dwóch krążków otrzymujemy wówczas również plakat zespołu z autografami. Na najbardziej zakręconych fanów czeka wersja ID.Entity ARTBOOK. To wersja cyfrowa, limitowana, z dwoma krążkami CD i trzecim Blu-ray. Na tym ostatnim zamieszczono sporo materiału – podczas nagrań nowego albumu zespołowi towarzyszyła ekipa filmowa, w wyniku czego powstał film dokumentalny. Jego premiera miała miejsce na dużym ekranie w kinie Helios, a teraz można ją oglądać na BD. Na krążku tym mamy również materiał muzyczny w przestrzennych miksach Dolby Atmos i DTS-HD 5.1 oraz stereofoniczny PCM 24 bity, 96 kHz.

Są też, co w dzisiejszych czasach rzecz oczywista, wersje winylowe, z dwoma płytami LP: podstawowa (czarna), czerwona oraz tzw. splatter, czyli biała a niebieskimi rozpryskami. My testujemy jednak wersję Blu-spec CD2 wydaną w Japonii przez Sony, firmę będącą też patronem wydawnictwa na świecie. Więcej o płytach BSCD2 → TUTAJ.

Dźwięk

Przyzwyczajeni do wymuskanych realizacji jazzowych, zapominamy często, że świat rocka rządzi się innymi prawami. Nie chodzi w nim o coś, co nazywamy „wysoką wiernością”, ponieważ nie mamy punktu odniesienia dla brzmienia większości instrumentów. W dodatku studio nagraniowe wykorzystywane jest jak kolejny instrument, modyfikując, zmieniając i modelując brzmienie, często je wręcz tworząc.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Dlatego też nie zdziwiłem się, kiedy usłyszałem, w jaki sposób przygotowana została najnowsza płyta zespołu Riverside. Jej brzmienie, w ogólnym zarysie, można porównać do tego, co znamy z krążka Derek and the Dominos zatytułowanego Layla and Other Assorted Love Songs (ATCO, 1970). To brzmienie o nisko ustawionym balansie tonalnym, z niewielką ilością wysokich tonów. Preferowane są w nim skala, pełnia i uderzenie, a jak ognia wystrzega się jaskrawości i wyostrzenia. To, powiedzmy wprost, stłumione brzmienie.

Ale właśnie dlatego tak świetnie brzmią tu instrumenty operujące w niskich rejestrach, jak bas i syntezatory. Posłuchajmy jak kładą fundament w otwierającym krążek ˻ 1 ˺ Friend or Foe?. Zresztą i gitary mają dzięki temu coś, co określ się jako „punch”, czyli uderzenie. Posłuchajmy krótkiego intro otwierającego ˻ 2 ˺ Landmine Blast, a zaraz potem, jak odzywa się kolejna warstwa gitary z długim pogłosem. Świetnie słychać też fajny pogłos rozszerzający na boki wokal. Podobnie zresztą było z syntezatorem w ˻ 3 ˺ Big Tech Brother, rozciągającym scena boki.

Ponieważ nie ma w tym brzmieniu zbyt wiele góry, stereofonia nie wydaje się specjalnie rozbudowana. Ale jest i to w bardzo fajny sposób. Plany są wyraźne i dobrze definiowane, ale nie przez krawędzie, a przez bryły, przez ich masę. Odpalmy tę płytę dość głośno, a dostaniemy potężne, gęste brzmienie, bardzo rzadkie na płytach rockowych. Także dęciaki z Big Tech Brother będą miały dużą skalę. Nie będzie w nich za wiele ataku, a raczej wypełnienie. Będzie to jednak wypełnienie wyjątkowo smakowite.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Tak, jak to było z organami Hammonda B-3 (czy raczej ich brzmieniem uzyskanym na syntezatorze) w ˻ 4 ˺ Post-Truth. Dały one temu kawałkowi oddech. A oddech jest tej płycie potrzebny, ponieważ przez tak mocne wycofanie góry nie wydaje się ona dynamiczna. I znowu, jak przy przestrzeni – dynamiczna jest! I to nie tylko w spokojniejszych intro, jak z gitarą akustyczną otwierającą ˻ 5 ˺ The Place Where I Belong, przy której realizator mógł sobie pozwolić na mniejszą kompresję, ale i w gęstych fragmentach. Posłuchajcie państwo gitary, niskiej gęstej, pięknej w swoim wypełnieniu, a początku ˻ 6 ˺ I’m Done With You, a będziecie państwo wiedzieli o czym mówię. Wchodzący zaraz potem syntezator, rozszerzający bazę powoduje, że ustawiona w monofonicznej perspektywie przed nami gitara „rośnie”. To psychoakustyczny efekt, który bardzo ładnie się tu sprawdza. Stereofonia jest tu wykorzystywana kreatywnie, a nie chaotycznie. W rocku to rzadkość.

Kiedy trzeba także na gitarze elektrycznej nałożony jest efekt poszerzający bazę, jak w ˻ 7 ˺ Self-Aware, W tym przypadku chodziło jednak o podanie muzyki w bardziej eteryczny sposób, bez mocnych punktów przed nami. Nawet wokal jest tu ustawiony w miksie dalej i ma na sobie więcej efektu. No i do tego chórki odzywające się w półokręgu przed nami i wychodzące w boki – to wszystko powoduje, że choć uderzenie jest tu mniejsze, to nośność i lekkość – większe.

Podsumowanie

ID.Entity jest płytą której brzmienie zostało wybrane w bardzo konkretny sposób. To niski, gęsty, nasycony dźwięk w którym wysokie tony są rzadkością. Są one wycofane i ocieplone. Dominuje środek pasma i jego przełom z basem. Bardzo mi się to rozwiązanie podoba, mim że to odejście od „wierności”. Riverside powraca z tym albumem w swoim stylu. I robi to wyjątkowo smakowicie.

JAK SŁUCHALIŚMY Odsłuch został przeprowadzony w systemie referencyjnym „High Fidelity”. Płyta odtwarzana była przez odtwarzacz SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition. Dodatkowo posłuchaliśy również plików z Tidala, przez odtwarzacz plików Mytek Brooklyn Bridge. Sygnał przesyłany był do przedwzmacniacza lampowego Ayon Audio Spheris III, a potem do wzmacniacza mocy Soulution 710 i kolumn Harbeth M40.1. Okablowanie – Siltech Triple Crown, z zasilaniem Acoustic Revive i Acrolink.

tekst WOJCIECH PACUŁA

foto Mystic Productions | „High Fidelity”

»●«

Poprzednie

Następne