Pięćdziesiąt lat temu zarejestrowano materiał na płytę KEITH JARRETT „The Köln Concert”

Dzisiaj, dokładnie pięćdziesiąt lat temu, o godzinie 11.30 wieczorem, rozpoczął się koncert Keitha Jarretta w Kolonii.

Płyta KEITH JARRETT The Köln Concert, wydana przez ECM Records w tym samym roku powstała wyniku splotu okoliczności. Każda z nich powinna być wystarczająca do tego, aby koncert się nie odbył. Album zawiera muzykę improwizowaną, jazzową z ducha, ale i nie bojącą się wybiegać w kierunku współczesnej muzyki klasycznej. Jest to najlepiej sprzedająca się płyta z muzyką fortepianową na świecie, bez względu na gatunek. Kilka lat temu w obiegu były ponad cztery miliony egzemplarzy.

Jest to jednocześnie płyta będąca popisem kunsztu realizatora dźwięku. Nic więc dziwnego, że jest ona na krótkiej liście płyt, które każdy szanujący sie audiofil powinien mieć, najlepiej w kilku wersjach.

» 50-lecie ECM Records w HIGH FIDELITY → TUTAJ
Studio Christoph Stickel Mastering | foto: CH Mastering

Płyta ta została nagrana w czasie koncertu, który miał miejsce 24 stycznia 1975 roku w operze w Köln (Niemcy). Podwójny album ukazał się 30 listopada tego samego roku. Z koncertem wiąże się znana historia. Imprezę zorganizowała, wówczas dziewiętnastoletnia, Vera Brandes. Jarrett poprosił, aby na miejscu stanął potężny fortepian Bösendorfer 290 Imperial. To potężny instrument, skonstruowany – jak mówi anegdota – z myślą o Ferenza Liszta.

Jak pisze Flip Łobodziński w artykule Cud w Kolonii („Tygodnik Powszechny” nr 4/2025, s. 78-81), w komunikacji z zarządem opery wkradł się błąd, przez co fortepianu nie przywieziono. Jarrett kazał się bardzo długo przekonywać, żeby nie odwoływał koncertu i nagrania i dopiero osobiste błągania organizatorki, wielkiej fanki zarówno muzyka, jak i jazzu, skruszyły jego serce.

Studio Christoph Stickel Mastering | foto: CH Mastering

Zamiast Bösendorfera trzeba było szybko odkurzyć, stojący na zapleczu sceny, niewielki fortepian „baby grand” (czyli fortepian do ćwiczeń). Był to mały, rozklekotany instrument, który wymagał aż siedmiu godzin napraw i strojenia, zanim można było na nim coś zagrać. Jarrett okazał się jednak mistrzem – ponieważ fortepian brzmiał cienko i chudo, a pedały nie działały prawidłowo, pianista dostosował do tego styl i sposób gry. Koncert zaczął się bardzo późno, bo o 23.30, po przedstawieniu operowym, z tragicznym instrumentem, muzykiem, który niewiele zjadł po długiej drodze ze Szwajcarii, którego męczył też ból pleców – to cud, że w wyniku splotu tak wielu przeciwności powstała płyta-arcydzieło. Musiało ono jednak czekana pozwolenie Jarretta

Studio Christoph Stickel Mastering | foto: CH Mastering

Dźwięk został zarejestrowany przez Martina Wielanda, przy użyciu pary lampowych, pojemnościowych mikrofonów Neumann U67 oraz przenośnego magnetofonu Telefunken M-5. Miała to być rejestracja dokumentalna, na wewnętrzne potrzeby wytwórni, bez planów na jej wydanie. Co, biorąc pod uwagę katastrofę z instrumentem, a także potworny ból pleców, który znosił pianista, wydawało się decyzją jedynie słuszną. Dodajmy, że wszystkie wersje cyfrowe zostały okrojone o utwór The Encore ze strony 4. Pierwsze wydanie na CD zostało wytłoczone przez PolyGram w EDC.

Studio Christoph Stickel Mastering | foto: CH Mastering

ECMRECORDS.com

tekst redakcja
foto mat. prasowe/redakcja

«●»

Poprzednie

Następne