ART FARMER „High Fidelity presents: Art Farmer in Wrocław” • AC Records ⸜ RECENZJA

Najnowszy album wydawnictwa AC Records jest częścią obchodów XX-lecia magazynu HIGH FIDELITY.

Nagrany w maju 1996 roku w Studio Polskiego Radia Wrocław, w 1998 został wydany przez prestiżową wytwórnię EmArcy. 26 października tego roku miała miejsce jej premiera, w odnowionej dźwiękowo formie, na płycie winylowej. I to szczególnej: na dwóch krążkach 180 g, 45 rpm, w wersji przezroczystej („Crystal Clear”) oraz klasycznej, czarnej.

Ten szczególny, dwupłytowy album 45 rpm, ujrzał światło dzienne tuż przed wystawą Audio Video Show 2024. W jej trakcie Adam Czerwiński, założyciel i animator AC Records, zaprezentował go państwu, z moją drobną pomocą, na gramofonie J.Sikora; więcej → TUTAJ.

tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”

ART FARMER „High Fidelity presents: Art Farmer in Wrocław”

Wydawca: AC Records 031
Format: 180 g LP, Clear Vinyl 180 g LP, CD, WAV, 1/4″ tape
Premiera/reedycja: 1997/26 października 2024
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA

Jakość dźwięku: 10/10

Wyrożnienie: BIG RED BUTTON
ACRECORDS.pl
˻ PROGRAM ˺ » Side A • 1. What’s New – Bob Haggart, 2. Hard Farmer – Piotr Baron » Side B • 3. I Mean You – Thelonious Monk, 4. Deep in a Dream – Jimmy Van Heusen » Side C • 5. Artificial Thing – Kuba Stankiewicz, 6. No Walls – Harvie S » Side D •: 7. My Shining Hour – Harold Arlen, 8. Alone Together – A. Schwartz
Muzyk

ART FARMER, a właściwie ARTHUR STEWART FARMER, urodził się 21 sierpnia 1928 roku, a zmarł 4 października 1999. Był on amerykańskim trębaczem jazzowym i flugelhornistą. Grał również na flumpecie, specjalnie zaprojektowanej dla niego kombinacji trąbki i flugelhornu – i z takim instrumentem mamy do czynienia na recenzowanej płycie. Jego wczesnymi fascynacjami, w czasach, kiedy mieszkał w Los Angeles, były bebop oraz big bandy ery swingu.

Po krótkiej współpracy z Johnnym Otisem i nieudanym przesłuchaniu do zespołu Dizzy’ego Gillespiego, wrócił na Zachodnie Wybrzeże, gdzie grał z Bennym Carterem, Roy’em Porterem oraz Geraldem Wilsonem. Nie wiodło mu się w tym czasie najlepiej, dlatego podejmował różne prace dorywcze, na przykład jako dozorca hotelowy czy urzędnik szpitalny.

2 lipca 1953 roku miała miejsce jego pierwsza sesja nagraniowa w roli lidera. Została ona połączona z inną, nagraną 11 miesięcy później, tworząc ośmiościeżkowy album wydany przez wytwórnię Prestige, zatytułowany The Art Farmer Septet, z aranżacjami Quincy Jonesa i Gigi Gryce’a. 

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

W kolejnych latach nagrywał dla Blue Note Records, będąc w składzie zespołu Horace’a Silvera, między 1965 i 1966 koncertował w Europie, a w 1968 osiadł na stałe w Wiedniu. W latach 70. grał z innymi ekspatami świata Jazzu, jak Don Byas, Dexter Gordon czy Ben Webster. W tym czasie podróżował również po całym świecie. Wikipedia przytacza jego słowa z 1976 roku: „Podróżuję przez 90 procent czasu. Mogę mieszkać gdziekolwiek. To tylko kwestia dotarcia na lotnisko”. Z tej nieustannej peregrynacji powrócił dopiero w latach 80. Początek lat 90. to powolny powrót muzyka do Stanów Zjednoczonych. Kupił tam drugi dom i dzielił swój czas pomiędzy Wiedeń i Nowy Jork. Jego wkład w zaczął być coraz bardziej doceniany i honorowany.

Swoją ostatnią płytę, Silk Road dla wydawnictwa Arabesque, nagrał 12 czerwca 1996 roku w nowojorskich studiach EastSide Sound. Widać więc, że również i nagranie z Wrocławia należy więc do jednych z ostatnich, jakich się podjął. Pomimo sześćdziesięciu ośmiu lat na karku jego gra wcale nie była oceniana jako gorsza. Scott Yanow we wpisie do All Music, dotyczącym krążka Silk Road, pisał:

Podczas gdy jego sidemani grają całkiem nieźle, ciepło brzmiący i swingujący Farmer jest konsekwentnie główną gwiazdą, a w wieku 68 lat udowadnia, że wciąż jest w kwiecie wieku.
⸜ SCOTT YANOW, Art Farmer Silky Road, All Music, → www.ALLMUSIC.com, dostęp: 21.11.2024.

W 1999 roku Farmer został wybrany na National Endowment for the Arts Jazz Masters. Kilka miesięcy później, 4 października, Farmer zmarł na atak serca w domu na Manhattanie, w wieku 71 lat.

Płyta

Istnieją cztery wersje płyty Art Farmer in Wrocław: trzy CD i jedna LP. Pierwsze wydanie pochodzi z wytwórni Mercury, reprezentowanej w Polsce przez PolyGram Music Poland, i ukazało się w 1997 roku; wydanie to przeznaczone było tylko na rynek polski. Rok później do sklepów trafiło wznowienie ze zmienioną szatą graficzną i sygnowane przez EmArcy; było to wydanie międzynarodowe. Trzecim jest najnowsze wydanie AC Records.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
⸜ Za wspaniałą grafikę płyty odpowiada KUBA KARŁOWSKI

Było to spore wydarzenie muzyczne, ponieważ artyści tej klasy, co Art Farmer nieczęsto nagrywają w polskich studiach. Linton Chiswick pisał dla Onetu:

Natchniony, ale mainstreamowy, dojrzały, ale hałaśliwy — polski jazz. Mało który artysta jest bardziej konsekwentnie twórczy niż amerykańska gwiazda flugelhornu, Art Farmer. Niezawodnie liryczny, klasyczny freelancer, może występować z kimkolwiek, gdziekolwiek, zawsze grając w sposób natchniony, co innym improwizatorom zdarza się tylko sporadycznie.
⸜ LINTON CHISWICK, Art Farmer — „Art In Wrocław”, Onet.Muzyka, → KULTURA.onet.pl, dostęp: 21.11.2024.

Na kontrabasie zagrał Harvie Swartz, na perkusji Adam Czerwiński (utwory: 1 do 7), na fortepianie Kuba Stankiewicz (utwory: 1 do 7), na saksofonie tenorowym Piotr Baron (utwory: 2, 3, 5 do 7), a na flumpecie lider, Art Farmer (utwory: 1 do 3, 5 do 8).

Jak pisze Piotr Mazur w książeczce do tej ostatniej, muzycy spotkali się pod koniec 1995 roku i „po krótkich próbach zagrali tylko dwa koncerty: w Poznaniu na tamtejszym festiwalu oraz we Wrocławiu, rodzinnym mieście Piotrka, Kuby i Darka”. Coś „zaiskrzyło”, dlatego już wiosną następnego roku Farmer powraca do Polski i udaje się przygotować, własnymi siłami, bez pomocy żadnej agencji (!) serię koncertów. Ponieważ grający z nimi wcześniej Darek Oleszkiewicz miał inne zobowiązania, Adam Czerwiński – Mazur pisze o „nowojorskich koneksjach” perkusisty – na kontrabasie zagrał wówczas Harvie Swartz, dzisiaj posługujący się pseudonimem Harvie S.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
⸜ Recenzowana płyta to wydawncitwo podwójne z okładką typu gatefold i osobnymi insertami dla każdej z płyt

Adam Czerwiński we wpisie zamieszczonym w nowej wersji krążka pisze:

To będzie bardzo osobisty liner note. Opiszę Wam krótko moją przygodę z Artem Farmerem i jego muzyką. To były lata 90. ubiegłego stulecia, kiedy to zaczęły się moje bezpośrednie kontakty z największymi gwiazdami zza oceanu. Pojawiły się wspólne trasy i nagrania, które zawsze wnosiły coś nowego i świeżego do mojej muzycznej świadomości. Jednym z najwspanialszych doświadczeń była właśnie współpraca z Artem.
Pierwszy raz zaprosił go do Polski Kuba Stankiewicz. Pamiętam jak dziś próbę przed trasą, na którą gwiazda przyniosła całą książkę aranżacji, które mieliśmy grać. Były to bardzo ciężkie trzy godziny, w czasie których maestro wymagał najdrobniejszych szczegółów oraz dawał konkretne instrukcje każdemu z nas… Bardzo poważna szkoła jazzu przekazana przez jednego z twórców tego gatunku. Kiedy już skończyliśmy, Art rzekł: „no, to teraz możemy grać razem”.

I dalej:

Czasami Art uwielbiał grać w potwornie szybkich tempach… To znaczy w naprawdę szyyyybkich!!! Jak zaczynał nabijanie nogą, ja krzyczałem „nieee, nie dam rady!”, a on odpowiadał, „oczywiście że dasz” 🙂 No i graliśmy…
Kiedyś zaprosiłem go na mój festiwal Jazz w Lesie. Mała wieś nad jeziorem, zimno jak w „psiarni” więc przed koncertem musieliśmy się trochę „rozgrzać” za pomocą procentów. Po koncercie myślałem, że jako starszy pan pójdzie zmęczony spać, tym czasem przyszedł na jam session, zjadł talerz bigosu, poprawił „rozgrzewkę” i grał z nami do białego rana…
Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
⸜ Informacje o obydwu stronach płyty znalazły się na wyklejkach stron A i D
Nagranie

Za nowe wydanie płyty Art Farmer in Wrocław odpowiedzialny jest Adam Czerwiński, stojący za wytwórnią AC Records. O jej nowej, winylowej wersji pisze:

Macie Państwo przed sobą wyjątkowy album, który (…) zdobył uznanie na całym świecie (…). Przygotowując niniejszy materiał miałem dylemat co zrobić, gdyż całość ma około 50 minut muzyki, a to za dużo na jedną płytę 33,3 RPM. Poza tym wszystkie utwory składają się w jedną piękną całość i nie wiedziałbym, co ewentualnie pominąć. Tak więc powstał album dwupłytowy na 45 RPM, po dwa utwory na stronę, w kolejności takiej, jak to jest na oryginalnym CD.

Realizatorem dźwięku podczas nagrań był WŁODZIMIERZ KRAKUS, któremu asystował Stanisław Kołodziej, a oryginalny master, z myślą o płycie CD, wykonano w aż dwóch miejscach: Artur Moniuszko w CD Accord i Maciej Marchewka dla Tibo Sound. Pierwsza z nich, wrocławska CD Accord Music Edition, powstała w 1995 roku jako polska wytwórnia fonograficzna muzyki, głównie klasycznej, obejmującej kilka stuleci: od renesansu po kompozytorów współczesnych. Z kolei Marchewka masterował płyty z szerokiego spektrum muzycznego, od zespołu Bank, poprzez Tercet Egzotyczny, aż do punkowego Defektu Mugzó.

Nagrania trwały trzy dni i odbyły się w tzw. „dużym studiu” Polskiego Radia Wrocław. Włodek Krakus, legendarny basista bluesowy, członek zespołów rockowych Hey, Pakt, Nurt, Romuald & Roman, ale i wieloletni członek Tercetu Egzotycznego oraz lider zespołu Join Venture, pracował w nim przez jakiś czas jako realizator dźwięku.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
⸜ Jak zawsze w AC Records, wyklejka strony B (i D) to grafika bez żadnych napisów

Adam Czerwiński, zapytamy przeze mnie o szczegóły nagrań, odpowiedział, że nie pamięta ich zbyt dobrze, ale:

Włodek, realizator nagrań, przypomniał mi, że w 1996 roku odbyły się dwie sesje, o czym już dawno zapomniałem. Po pierwszej sesji Art był strasznie niezadowolony ze swojej gry i poprosił żeby tego pod żadnym pozorem nie publikować. Obiecał, że na własny koszt przyjedzie jeszcze raz do Wrocławia, żeby nagrać wszystko porządnie. Rzeczywiście tak się stało! Nagraliśmy drugą sesję, z której był bardzo zadowolony i to poszło do produkcji.

Płyta została zarejestrowana analogowo, na magnetofon wielośladowy, ale master powstał na taśmie DAT (16 bitów, 44,1 kHz). Remaster na potrzeby wydania winylowego wykonał Piotr Łukaszewski w studiu Custom34, który realizuje wszystkie płyty AC Records. Jak pisze Adam, „to było grane na 100% w pełnym miksie na dwie ścieżki”, więc jedynym zabiegiem było dodanie odrobiny „lamp” i ocieplenie całości. Mówi: „Jestem zwolennikiem znikomej ingerencji w materiał; żadnych kompresorów i zapiętych współczesnych „poprawiaczy” dźwięku!”

Nowy master został zapisany na ¼” taśmie analogowej na magnetofonie Studer A-80.  Lakier w studiu Pauler Acoustics naciął Günter Pauler. Przypomnijmy, to tam pwostają również nagrania i matryce płyt wytwórni Stockfish Records. Matryce i tłoczenie płyt to z kolei domena polskiej tłoczni X-Dics.

Do sprzedaży trafi zaledwie tysiąc sztuk, czyli wszystkie będą miały matryce w doskonałej jakości. Przypomnijmy, że bardzo pod tym względem restrykcyjna wytwórnia Three Blind Mice opatrywała specjalnym znaczkiem pierwsze DWA tysiące egzemplarzy i kazała sobie za ten  przywilej więcej płacić. Tysiąc sztuk, tak na marginesie, tłoczy się w procesie „one-step”, uważanym za topowe osiągnięcie współczesnej techniki związanej z płytami winylowymi; więcej o tej technice w recenzji płyty PATRICII BARBER Café Blue wydawnictwa Impex → TUTAJ. Numery 0-400 to płyta bez barwnika, czyli przezroczysta, a od 401 do 1000 to klasyczny, czarny krążek.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
⸜ Wersje czarna i przezroczysta recenzowanej płyty

Do przesłuchania mieliśmy obydwie wersje, jak również test press płyty. Dodajmy, że w sprzedaży jest również wersja CD, której master wykonano jednak bezpośrednio do z plików, bez przejscia przez taśmę. I można, jak to w AC Records, kupić również analogową kopię taśmy „master” na taśmie ¼”.

Dźwięk

Wszyscy ci z państwa, którym udało się dotrzeć na prezentację tej płyty w czasie wystawy Audio Video Show 2024 zapewne się ze mną zgodzą: to jest sztos! Innymi słowy – wybitna płyta, zarówno muzycznie, jak i dźwiękowo. Jak to się udało zrobić, dysponując tylko taśmą dat – dalibóg, nie wiem…

Płytę rozpoczyna niezwykle nastrojowy ˻ A-1 ˺ What’s New Boba Haggarta, co jest nieoczekiwanym otwarciem. Jak za chwilę zobaczymy, to jest niezwykle energetyczna płyta, a tutaj taki nastrój. Ale to i fajnie. Wchodzimy w ten świat powoli, a i tak momentalnie słychać, że dźwięk tej płyty jest doskonały, a może nawet i bardziej niż doskonały, Brzmienie trąbki jest niskie, ciemne, ale i ma ładne zadęcie. Blachy brzmią tak, jakby zostały nagrane z lampowymi kompresorami, ponieważ są z jednej strony delikatne, ale z drugiej niesłychanie dźwięczne i mocne.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
⸜ Płyta została wytłoczona na dwóch krążkach 45 rpm, o czym informuje naklejka (tzw. sticker) na froncie

No i kontrabas. Zwróciłem na ten instrument uwagę w czasie prezentacji, którą prowadziłem dla Adama Czerwińskiego podczas wystawy Audio Video Show 2024. Jest szybki, mocny i bardzo „drewniany”. W tym sensie, że wiele w nim pudła, mięsistości. Nie schodzi w tym utworze jakoś bardzo głęboko, boi nie musi. Jest na tyle nasycony i pełny, że wręcz przykuwa uwagę. Zresztą, wszystkie instrumenty są tutaj równoważne Rozłożony po kanałach fortepian przygrywa od niechcenia i tylko co jakiś czas uderza mocniej, wybijając się ponad pozostałe.

Przyzwyczaiłem się, że płyty z tłoczni X-Disc szumią nieco bardziej niż inne i też nieco bardziej trzeszczą. Ale nie tym razem. Szum jest, ale nie ma nawet cienia mocnego trzasku, a jeśli już, to szybko tłumione. Zresztą i tak tego nie słychać w mocnych utworach, jak drugim na tej stronie ˻ A-2 ˺ Hard Farmer, kompozycji Piotra Barona. Jest tu szybkie uderzenie perkusji, jest też mocniejszy fortepian Saksofon Barona nie ma jakiegoś szczególnie dużego body i wolumenu, przez co wydaje się nieco dalej niż flumpet lidera. Jego brzmienie jest nieco ciemne, sporo na nim pogłosu. Wpisuje się jednak w to granie znakomicie. I znowu perkusja Adama – czysta, dźwięczna, czytelna.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
⸜ Numery od 1 do 400 oznaczają wersję przezroczystą

˻ D-1 ˺ My Shining Hour to szybkie, niemalże euforyczne granie. Pomimo mocnego dźwięku nie zlewa się on, jest doskonal czytelny. Tak powinno się nagrywać jazz. A może po prostu masterować? Flumpet lidera wciąż ma gładki, płynny dźwięk, ale wreszcie pianista gra tutaj długie, fajne solo. Dźwięk tego instrumentu jest selektywny, wyraźny, ale nigdy jasny To w ogóle charakterystyka całego nagrania. Jest ono czyste i czytelne, ale i dźwięczne i nasycone. I niebywale dynamiczne. Posłuchajcie go państwo na dobrym systemie, a będziecie mieli przedsmak tego, jak to wyglądało na koncertach, naprawdę tak będzie.

Płytę kończy ˻ D-4 ˺ Alone Together. I robi to z przytupem. Kontrabas brzmi tu niezwykle nisko i mocno. Utwór ma dość wolne tempo, a jednak prze, niemal biegnie. To dialog basu i flaphornu. Niby tylko dwa instrumenty, a jest gęstość, pełnia i nasycenie.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM
⸜ Płyta ukazała się pod patronatem HIGH FIDELITY

KOLOR vs CRYSTAL CLEAR • Na koniec jeszcze dwa słowa o różnicach między wersjami czarną i bezbarwną (tak naprawdę ma ona złotawą barwę, ale przyjęło się o niej mówić „crystal clear”). Wiem, że wielu z państwa uważa inaczej, ale dla mnie wersje płyt bez barwnika są tymi najlepszymi Ile razy słucham i porównuję je z klasycznym, czarnym winylem, tyle razy doceniam wyższą rozdzielczość, większą dynamikę oraz lepszą energetyczność tych pierwszych.

Ale jest też tak że właściwie zawsze wersja test press wydaje mi się jeszcze lepsza. I to właśnie w tych elementach. Ale, jak wynika z odsłuchów Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego w siedzibie firmy J.Sikora, nie wszyscy podzielają mój entuzjazm. Dla wielu to właśnie czarna płyta brzmi przyjemniej, cieplej, w bardziej gładki sposób. Dodam jeszcze, że Dirk Sommer, redaktor naczelny magazynu hifistatement.net i szef wytwórni Sommelier du Son uważa wręcz, że płyty test Press są ułomne i grają gorzej niż klasyczne, wytłoczone później krążki. Dlatego też sami muszą państwo zdecydować: przezroczysta, czy czarna.

Podsumowanie

To znakomita płyta. Muzycznie – rewelacja. Dźwiękowo – oszałamiająca. Nie wiedziałem, że na taśmie DAT można coś takiego zapisać. Płyta trzymuje nasze wyróżnienie ˻ BIG RED BUTTON ˺, przeznaczone dla referencyjnych nagrań.

Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

POST SCRIPTUM Płyta High Fidelity presents: Art Farmer in Wrocław będzie głównym tematem 149. spotkania Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego; sprawozdanie już w grudniu!

»«

» JAK SŁUCHALIŚMY • Odsłuch został przeprowadzony w systemie referencyjnym „High Fidelity”. Płyta odtwarzana była na gramofonie KUZMA STABI z ramieniem Kuzma Stogi 12 VTA oraz wkładką Miyajima Labs Shilabe (2024). Sygnał przesyłany był do przedwzmacniacza gramofonowego RCM Audio Sensor Prelude IC, a następnie do lampowego przedwzmacniacza liniowego Ayon Audio Spheris III i wreszcie do wzmacniacza mocy Soulution 710 oraz kolumn Harbeth M40.1. Okablowanie – Crystal Cable ABsolute Dream, Siltech Triple Crown, z zasilaniem Acoustic Revive i Acrolink.

ACRECORDS.pl

tekst WOJCIECH PACUŁA
foto „High Fidelity”

«●»

Poprzednie

Następne