Płyta DARK LEAVES • „Dark Leaves”. Recenzja

Zespół DARK LEAVES o swojej muzyce mówi „krwawy folk”.

Łączy w niej takie gatunki jak folk, blues, rock z orientalnymi i psychodelicznymi elementami. Grupa ta odróżnia się instrumentarium, niezwykle oryginalnym. Obok gitary akustycznej na recenzowanej płycie usłyszymy również gitarę rezofoniczną, lap steel guitar, mandolinę, banjo, kontrabas/ukulele basowe i perkusjonalia, które w Dark Leaves zastępują klasyczną perkusję. Słuchamy ich debiutanckiej płyty Dark Leaves.

DARK LEAVES • „Dark Leaves”

Wydawca: self-publishing
Format: COMPACT DISC
Premiera: 9.2021
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA

Jakość dźwięku: 8/10

DARKLEAVES.pl

Zespół

Zespół Dark Leaves powstał w 2017 roku z inicjatywy gitarzystów Szymona Musiała i Marcina Zawilskiego. Po dołączeniu do nich wokalistki Wiktorii Tabak, grupa rozpoczęła pracę nad materiałem, który był mieszkanką muzyki rockowej, bluesowej folka oraz orientalnej. Płyta była nagrywana od 2018 roku w lanckorońskim Lubel Studio pod okiem Jarosława Wyki – jego brata, Grześka Wykę, mogą państwo znać z krakowskiego salonu Nautilus, w którym pracuje. Za muzykę odpowiadają członkowie zespołu, a za teksty wokalistka Wiktoria Tabak (z wyjątkiem dwóch utworów, do których tekst napisała Anna Matuszyk). Stroną wizualną krążka zajęły się Anita Andrzejewska i Anna Czermak.

˻ PERSONEL ˺

    • Wiktoria Tabak – wokal
    • Marcin Zawilski – gitara rezofoniczna, lap steel guitar, gitara elektryczna
    • Szymon Musiał – gitara akustyczna, mandolina
    • Kamil Nowakowski – banjo, ukulele
    • Jarek Wyka – perkusjonalia
    • Daniel Niciej kontrabas, gitara basowa
Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Nagranie

Płyta Dark Leaves została nagrana w studio JARKA WYKI w Lanckoronie. Jest to nagranie cyfrowe, wielościeżkowe. Studio ma jedno pomieszczenie zaadaptowane akustycznie w drewnie, jak mówił mi Jarek, „to taka moja pracownia muzyczna (reżyserka i studio razem)”. Cała płyta została nagrana głównie przez dwa mikrofony Røde i Oktawka na analogowy mikser połączony z systemem RME i programem Cubase.

Żeby zrealizować płytę na której też grał musiał podzielić priorytety. Rejestrację instrumentów rozpoczął od gitar akustycznych na których zagrali Marcin Zawilski i Szymon Musiał. Kiedy miał je już na „taśmie” przyszedł czas na perkusjonalia. Żeby to było możliwe przyuczył kolegę z zespołu, Szymona, który włączał przycisk record/stop w komputerze. Jak mówi „było trochę pod górkę ale daliśmy radę”.

Charakteru nagraniom dodał kontrabas Daniel Nicieja. Muzyk mówi jednak, że nie zawsze dźwięk w danym utworze pasował, dlatego czasem grał na basie elektrycznym.

˻ PROGRAM ˺

  1. Paralyzed
  2. Men’s Killer
  3. Runnin’
  4. Chained
  5. Fugitive
  6. Mustang
  7. Last Station
  8. Whole Lotta Lovin’
  9. U.R.
  10. Blindness
  11. First
  12. Wicked Things
  13. Solitude

Po nagrywaniu perkusjonaliów (grzechotki, shakery, bongosy, blaszki) okazało się, że wszystko gra w paśmie wysokim i środkowym i brakuje niskich częstotliwości, więc dograno floor tom i bęben basowy (stopa).

Podczas nagrywania instrumentów  spontanicznie próbowaliśmy wgrywać różne pomysły, żeby dodać barwę brzmienia i sprawdzaliśmy, czy pasują w danym utworze” – mówi Wyka. „Polegało to na wgraniu riffu lub rytmu na bębenku i ich zaloopowaniu. Gdy próbowaliśmy wgrywania tła do utworów doszliśmy do wniosku, że trzeba grać maksymalnie trzy dźwięki w rytmie np. ukulele, banjo, gitara, żeby idealnie wpasowały się w mixie (tajemnica trzech dźwięków). Otwartość na pomysły miała duże znaczenie, np. granie rytmu łańcuchem na floor tomie czy miotełkami na dywanie… Instrumenty były rejestrowane osobno, więc w procesie nagrywania pojawiało się coraz to więcej ścieżek, jeden utwór miał ich ponad 100, to już sprawiało trudność w odnajdywaniu tracka w projekcie.

Po instrumentach perkusyjnych przyszedł czas na nagranie wokali. Wiktoria Tabak po wgraniu głównego wokalu prowadzącego dużo czasu poświęcała na wgrywanie chórków – „jest w tym naprawdę świetna, czuje się jak ryba w wodzie” – mówił mi Jarek Wyka. Przytacza też ciekawostkę, a mianowicie, że Wiktoria podczas grania koncertu używa harmonizera, który sprawdził się również w studio, dodając – jak mówi perkusista – „mocy”, na przykład w refrenach.

Płyta została też samodzielnie zmiksowana:

Słuchając decydowaliśmy się co zostawić, a czego się pozbyć i ustawiać głośność i panoramę instrumentów w miksie – mówi Wyka. Mastering jest moim dziełem. Wykonałem bardzo mało ruchów skupiając się na całym paśmie częstotliwości, analizując czy coś się nie wybija i nie „drażni ucha”.
Stephan Micus | foto: Rene Dalpra/ECM

Wydanie

Płyta została nagrana i wydana własnym sumptem przez zespół, co dało mu całkowitą kontrolę zarówno nad muzyką, jak i jej produkcją. Minusem jest to, że to bardzo proste wydanie – płyta Compact Disc otrzymała okładkę typu digipack z dwoma elementami, bez książeczki. Ale wygląda to naprawdę ładnie, za sprawą grafiki i typografii, za które odpowiedzialne były Anita Andrzejewska i Anna Czermak.

STEPHAN MICUS ECM

Dźwięk

To jest bardzo fajnie brzmiący materiał. Od momentu, kiedy w 0:28 Paralyzed, utworu otwierającego płytę, wchodzi gitara, momentalnie wiemy, że to realizacja inna od 99% płaskich nagrań muzyki polskiej. Jest tu rozmach, jest przestrzeń, jest oddech. Bardzo ładnie Jarek Wyka poszerzył „pole widzenia”, rozkładając instrumenty w panoramie, to jedno, ale także dając im oddech. Bardzo często jest tak że instrumenty brzmią, jakby były monofoniczne, a tutaj mają szerokość, przez co zapełniają całą przestrzeń. Wydają się one wychodzić poza swój „slot”, nie są ściśnięte. Świetnie to wyszło, dla przykładu, z gitarą slide, „przejeżdżającą” panoramę w czwartej minucie utworu U.R.

Christoph Stickel

Jest na płycie sporo dołu. Nawet kiedy zapalamy z wykonawcami papierosa otwierając utwór Men’s Killer i kiedy zaraz potem wchodzi banjo, to te dwa elementy są duże i mocne. Zaraz potem słychać zresztą głębokie uderzenie kotła (lub podobnego do niego instrumentu), który został ustawiony dość daleko w miksie, ale który daje całości mocny, stabilny podkład, właśnie w postaci niskiego dźwięku. Bardzo ładnie, klarownie i z dobrą barwą, pokazana została gitara slide. Wchodząc w 1:38 wspomnianego utworu nie jest jaskrawa, a raczej wypełniona, gęsta – nieczęsta rzecz w materiale rockowym. Kontrabas rozpoczynający First też jest gęsty i niski i trochę tylko zabrakło mu klarowności.

Głos Wiktorii Tabak ma również bardzo ciekawą barwę. Jest w miksie dość daleko, to znaczy nie wyskakuje przed linię łączącą głośniki, ale jest klarowny i selektywny, co daje mu możliwość klarownego wybrzmienia. W ogóle „klarowność” to w przypadku tej płyty słowo-klucz. Jej dźwięk nie jest specjalnie rozdzielczy, nie „widać” brył instrumentów. Mimo to całość jest jednak wyraźna i nie stapia się w jedną całość – to właśnie zasługa cechy o której mowa. I nawet kiedy grają razem różne gitary, jak w Runnin’, kiedy pod spodem brzmi banjo, a na całość nałożony jest wokal, całość pozostaje czysta i wyraźna.

Christoph Stickel

Dobrze słychać, że producentom chodziło o to, aby płyta nie „krzyczała”. Nie ma tu więc jaskrawej góry, nie ma ostrych krawędzi. Nawet kiedy w Chained słyszymy tamburyn, to nie jest on jasny, a raczej wtopiony w tło. To niezwykle ciekawe nagranie, przypominające trochę to, co z rockiem robiła wytwórnia Naim, czyli ludzie szczególnie dbający o dźwięk. Zachowano tu pewną surowość, to przecież takie granie, ale mimo to wszystko jest poukładane i przemyślane.

To jedna z lepiej brzmiących polskich płyt z muzyką rock, folk i blues ostatnich lat. Trochę brakuje jej dynamiki w skali makro – bo ta w mikro jest doskonała – jak i głębi sceny. To jest, tak wynika z mojego doświadczenia, wynik pracy in-the-box, bez zewnętrznego, analogowego stołu mikserskiego. Ale to też przykład na to, jak zrobić to tak, żeby wszystko z sobą „grało”. Naprawdę świetnie mi się tego albumu słuchało, dlatego chciałbym go gorąco państwu polecić, nie będziecie się nudzić.

tekst WOJCIECH PACUŁA

foto mat. prasowe | Wojciech Pacuła

Poprzednie

Następne